Forum www.kaf.fora.pl Strona Główna
  FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 
Kretownia, czyli ryjemy się by być doskonałymi.
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.kaf.fora.pl Strona Główna -> Papier toaletowy, czyli o tym jak można się rozwijać.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mazurek
Reżyser



Dołączył: 29 Lis 2008
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Silent Hill
Płeć: Golden Boy

PostWysłany: Sob 22:03, 13 Gru 2008    Temat postu:
Mrok nie był chaotyczny, tylko nieskończony. Na końcu wszystko miało się złożyć do kupy (teraz, choć to pewnie dziwnie zabrzmi, jak słyszę ten wyraz od razu myślę o Izie xD). choć chaotycznym może się wydawać, bo ja liczę na to, że czytelnik to sobie poukłada, wszak jest inteligentny. Sam nie lubię jak mi się coś podaje na tacy, chyba, że jak w pile, przychodzi to niespodziewanie i jak grom z jasnego nieba.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
izucha ropucha
Znawca kina



Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: toronto
Płeć: Księżniczka Mononoke

PostWysłany: Sob 22:17, 13 Gru 2008    Temat postu:
..... oooo jakie to słodkie kochany jestes Piotrze Smile jak mi milo ze kupa kojarzy Ci sie ze mna Razz :*

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nathaniel Cage
Szara widownia



Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sagarmatha
Płeć: Golden Boy

PostWysłany: Nie 19:07, 14 Gru 2008    Temat postu:
oto moje wypociny, napisane dziś notabene... w pracy Very Happy
miłego czytania i jeszcze milszego rycia Smile
nie krepujcie się chłopaki (kobitki też, jesli mają ochotę)



- Dwa mililitry mitrochindrylu, natychmiast! – wrzasnęła kobieta w kierunku krwistowłosej dziewczyny. Ta nie wahając się ani chwili chwyciła ze stołu strzykawkę z bladozieloną substancją. W mgnieniu oka płynna maź weszła w krwiobiegu i z szybkością bolidu Roberta Kubicy zaczęła krążyć wewnątrz ciała przywracając podstawowe funkcje życiowe. Choć Adam leżał nieprzytomny na stole operacyjnym, ta decyzja miała dla niego bardzo ważne znaczenie. Oznaczało to, iż jednak będzie żył…

Chwilę po przebudzeniu poczuł ostry, nieprzyjemny smak w ustach. Mimowolnie odwrócił się na bok i zwymiotował obok łóżka, jak się po chwili okazało – do specjalnie do tego przeznaczonej miski. Ten jakże nieprzyjemny w swej prostocie moment dostał przerwany odgłosem otwieranych drzwi. Adam podniósł głowę. Szybko otarł ręką twarz zdając sobie sprawę, iż odwiedza go właśnie jego ulubiona pani doktor.
- Dzień dobry panie Adamie. – uśmiechnęła się do niego promieniście – Jak się pan czuje?
Adam spojrzał na półmisek stojący obok łóżka i odrzekł:
- Wylewnie pani Alicjo. Bardzo wylewnie.
Po sekundzie ciszy oboje parsknęli śmiechem.
- Widzę, że humor dopisuje. Cieszę się bardzo, panie Adamie. – kobieta usiadła w nogach łóżka. – Czuje pan jakieś dolegliwości?
- Poza zwracaniem pistacjowego kisielu, obrzydliwego smaku w ustach i ogromnego swędzenia w okolicach żołądka myślę, że mam się całkiem nieźle. – odpowiedział mężczyzna poprawiając się na łóżku do pozycji siedzącej.
- Kisielek panu nie smakuje? – zaśmiała się blondwłosa pracownica służby zdrowia. Była kobietą w kwiecie wieku, bardzo zmysłowa i niezwykle piękną. A przy tym dobrą, uczynną i skromną pracownicą miejskiego szpitala.
Adam przyglądał się Alicji. Od śmierci żony nie zwracał uwagi na inne kobiety, bynajmniej nie tak jak kiedyś. Ale pani doktor wzbudzała w nim dawne uczucia. Zwłaszcza w tym nieskazitelnie białym fartuszku.
- Nigdy nie przepadałem za pistacjami, pani doktor. Poza tym źle mi się to wszystko kojarzy, jeśli wie pani co mam na myśli? – spojrzał na nią zalotnie.
- Hm.. Nie wiem i szczerze mówiąc nie wiem, czy chcę wiedzieć. Ale może kiedyś pan mi opowie, panie Adamie… - tym razem to pani doktor przybrała pozę zalotnej nastolatki, co wyraźnie pobudziło mężczyznę.
- Już nie mogę się doczekać, pani Alicjo.
- Po prostu Alicjo, lub Alu. Ta forma również jest akceptowana. – uśmiechnęła się po raz kolejny pokazując czystą biel swoich zębów.
- Ok. Po prostu Adamie, lub… Adamie. Do wyboru do koloru. – Adam ukłonił się w stronę kobiety.
- Żebym tylko nie pomyliła. – chichocząc podniosła się z łóżka i skierowała w stronę drzwi. – Dobrze, że u Ciebie wszystko w porządku, Adamie. Zajrzę jutro.
- W takim razie do jutra Alu. I… - zrobił krótką przerwę – dziękuję za wszystko.
- Do jutra… - udała, że szuka czegoś w pamięci. - …Adamie. To moja praca, a również hobby. Cieszę się, że mogę ratować życie ludzkie. To bezcenny dar. – rzekła na odchodne.
Adam skinął głową. W pełni zgadzał się z Alicją, zwłaszcza po tym, co przeszedł w przeszłości.

Drzwi lekko się zamknęły, lecz po chwili znów się otworzyły. Ku zdziwieniu Adama nie była to doktor Alicja, a jedna z pielęgniarek.
- Dzień dobry. – powitała pacjenta miłym głosem – potrzebuje pan czegoś?
- Z chęcią napiłbym się czegoś, a przy okazji umyłbym zęby, gdyż smak w ustach jest obrzydliwie… nieprzyjemny. – spojrzał błagalnie na pielęgniarkę.
- Da się załatwić. – powiedziała bez chwili namysłu - Za chwilę coś panu przyniosę. – dodała.
- Dziękuję bardzo. – Adam skłonił się nisko, chyba za nisko, gdyż swędzenie żołądka przerodziło się w ból.
- Oj. – kobieta pogroziła palcem – Proszę się nie forsować. Jest pan dwie godziny po operacji i należy o siebie dbać. W końcu pani doktor nie na darmo uratowała panu życie, prawda?
- Uratowała mi życie? – Adam nie dowierzał. Wiedział, że był operowany, oraz, że operacja do łatwych nie należała, jednakże nie wiedział o fakcie, iż mógł zginąć! – Serio? – zapytał.
- Serio, serio! – poważnym głosem powtarzała korpulentna pielęgniarka – Dlatego proszę nie lekceważyć pracy lekarzy i dbać o to „odzyskane” życie.
Adam wciąż nie dowierzał. Trzask zamykanych drzwi wybił go z zamyślenia. Postanowił jutro serdecznie podziękować kobiecie, która dzięki swej dobroci i determinacji nie doprowadziła do jego rychłej śmierci. „Wspaniała kobieta” – pomyślał. „I do tego mój anioł stróż. Tylko jak ja Jej się odwdzięczę?”
Rozmyślania na temat okazania ogromnej wdzięczności pięknej pani doktor przerwały hałasy na korytarzu. Adam dość szybko dopadł do drzwi i otworzył je zamaszyście.
Na zewnątrz było dość głośno. Po lewej stronie, w dalszej części holu był spory ruch. Ludzie bardzo szybko przemieszczali się w różnych kierunkach często coś krzycząc lub gwałtownie gestykulując. Najwidoczniej coś się stało. „Co się tu dzieje?” - zadawał sobie pytanie. Nie tracąc chwili dłużej zwrócił się do starszego pana stojącego po przeciwnej stronie holu.
Przepraszam. Co tu się dzieje? - jego głos lekko zadrżał
Jeszcze pan nic nie wie? - dziadek nie krył zdziwienia – podobno podobno jeden z lekarzy nie żyje. Panie, co za katastrofa! Jakiś pijany debil wjechał w przystanek zabijając ludzi czekających na autobus. Wśród nich był doktor Szwed, podobno wspaniały człowiek, „skarb” tego szpitala.
Znał pan tego lekarza? - zapytał Adam czując dreszcz przeszywający jego plecy
Niestety nie miałem przyjemności. Jestem tu zbyt krótko, niedawno przyjechałem... - mężczyzna się zamyślił.
Adam miał jeszcze kilka pytań do starszego pacjenta, lecz w tej chwili pojawiła się zapłakana pielęgniarka, która natychmiast zaczęła zaganiać pacjentów do swoich pokoi. Próby pytań w stylu: „Co się stało”, „Czemu pani płacze” itp. były bezskuteczne. Korpulentna salowa tylko wprowadzała pacjentów do sal i zamykała drzwi. Po chwili Adam znów stał sam w pokoju, bez przyborów do mycia zębów, czegoś do picia i z nieprzyjemnym smakiem w ustach. Czując iż nie jest to odpowiedni moment na interwencję w sprawie swojej niedawnej prośby do pielęgniarki postanowił się położyć. Przechodząc obok łózka zerknął na swoją kartę pacjenta wiszącą na oparciu. Wziął ją do reki nie mając w tej chwili lepszego zajęcia. Z zaciekawieniem czytał wyniki badań zrobionych zaraz po operacji, krótki opis operacji, swoje imię i nazwisko, inne dane osobowe, imię i nazwisko lekarza prowadzącego...
Poczuł zimny dreszcz wpatrując się w kartkę papieru, która w tej chwili była złowieszczym posłańcem tragedii. Bezsilnie opadł na łózko. Na świeżo pachnącą pościel zaczęły po kolei kapać łzy. Wiedział, iż tej nocy znów nie zaśnie...
Koszmar powrócił...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
black_angel
Znawca kina



Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poland Center
Płeć: Golden Boy

PostWysłany: Nie 21:08, 14 Gru 2008    Temat postu:
Zanim zacznę to muszę to wstawić: "...dobrą, uczynną i skromną pracownicą miejskiego szpitala. " No to chyba nie polskiego szpitala. U nas "takie rzeczy to tylko w Erze" co nie?

Zacznę od tego, że nie zrozumiałem końcówki. Ale przyznam się że nie funkcjonuje dzisiaj zbyt dobrze. Ta sraczka mnie wykończy.
Opowiadanie stylowo chyba dobrze napisane, błędów też za dużo nie widziałem. Jednak cała historia wydaje mi się trochę naciągana i odbiega od rzeczywistości. Ale chyba o to Ci chodziło.
Śmieszna jest dla mnie postać Adama. Facet budzi się po operacji i pierwsze co robi to...podrywa panią doktor.
Co do wymiotów to motyw mi niezwykle bliski. Od rana dziś z kibla nie wychodzę. Zatrucie jakieś chyba.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nathaniel Cage
Szara widownia



Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sagarmatha
Płeć: Golden Boy

PostWysłany: Wto 20:21, 16 Gru 2008    Temat postu:
to zdrówka Piotrze, zdrówka Smile

co do końcówki, to poczekamy na Mazurka - może on zrozumie Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mazurek
Reżyser



Dołączył: 29 Lis 2008
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Silent Hill
Płeć: Golden Boy

PostWysłany: Sob 14:23, 20 Gru 2008    Temat postu:
Od czego by tu zacząć? Od początku pewnie.

Nie lubię przesłodzonych opowiadań o miłości i pochodnych. Toteż ciężko było mi przebrnąć przez natłok czułych słówek, cukierkowych emocji i śnieżnobiałego fartucha, który w pracy lekarza (szczególnie chirurga, bo nim chyba była Alicja), byłby śnieżnobiały przez jakieś 10 min ;P

Seba. Budowa postaci leż... I kwiczy. Gdyby rozrysować profil psychologiczny każdego z głównych bohaterów byłby on pewnie prostą linią. I pewnie nie za długą. Praworządne dobre postacie, bez wad, problemów, kochające to co robią, nie martwiące się niczym. Bajkowa sielanka. Jak można zrobić wiarygodną postać na półtorej strony powiadania? Można. Tylko trzeba wiedzieć, co się na taką postać składa.

Dalej dialogi. Leżą i kwiczą. Co chwila "Panie Adamie, Pani Alicjo". Ale to dosłownie co chwila. Jakby facet, albo pani doktor nie potrafiły porostu mówić bezosobowo, albo używać zamienników. To dało efekt bardzo nienaturalnych dialogów. Parę przykładów niżej.

Nathaniel Cage napisał:
- Widzę, że humor dopisuje. Cieszę się bardzo, panie Adamie. – kobieta usiadła w nogach łóżka. – Czuje pan jakieś dolegliwości?


Jakoś trudno mi uwierzyć, żeby lekarz operujący pacjenta, znający przebieg jego choroby pytał go ogólnie czy coś mu dolega, zamiast wypytywać o konkretne objawy.

Nathaniel Cage napisał:
- Nigdy nie przepadałem za pistacjami, pani doktor. Poza tym źle mi się to wszystko kojarzy, jeśli wie pani co mam na myśli? – spojrzał na nią zalotnie.
- Hm.. Nie wiem i szczerze mówiąc nie wiem, czy chcę wiedzieć. Ale może kiedyś pan mi opowie, panie Adamie… - tym razem to pani doktor przybrała pozę zalotnej nastolatki, co wyraźnie pobudziło mężczyznę.


Wydaje mi się to sztuczne i przesłodzone, bo nie umiem sobie tego wyobrazić. Nie powiedziałbym tak nawet do osoby którą znam, a co dopiero do lekarki, która widzę pierwszy raz na oczy. Wiem. że Adam to nie ja, ale chyba nie znam nikogo, kto byłby do niego podobny toteż ciężko mi uwierzyć.

Takich dialogów jest sporo. Nad tymi dwoma rzeczami musisz solidnie popracować.

No i niestety zasmucę Cię. Nie kumam końcówki. W ogóle nie wiem, o co kaman w opowiadaniu i jak ono się ma do tematu pracy. Kilka słów wyjaśnienia?

Kogo kolej teraz na wymyślenie tematu?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
black_angel
Znawca kina



Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poland Center
Płeć: Golden Boy

PostWysłany: Nie 6:25, 21 Gru 2008    Temat postu:
Chyba teraz Sebastian wymyśla. Czekamy więc, bo mi się aż pióro pali do pisania Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nathaniel Cage
Szara widownia



Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sagarmatha
Płeć: Golden Boy

PostWysłany: Pon 18:49, 22 Gru 2008    Temat postu:
drogi Mazurku!
dzięki za ogromną krytykę Smile
niestety panowie z braku wolnego czasu i potrzeby zajęcia się innymi sprawami muszę na pewien czas zrezygnować z tej zabawy
jednakże mam nadzieję, że powrócę Smile
pozdr


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mazurek
Reżyser



Dołączył: 29 Lis 2008
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Silent Hill
Płeć: Golden Boy

PostWysłany: Pon 18:54, 22 Gru 2008    Temat postu:
No i się nawymyślał... Piotro rzuć temat na święta.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
black_angel
Znawca kina



Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poland Center
Płeć: Golden Boy

PostWysłany: Pon 19:20, 22 Gru 2008    Temat postu:
"I widzisz, zostaliśmy sami" - powiedział Piotrek do Piotrka.
Z racji tego że święta (trzeba je milo spędzić) toteż proponuję temat lekki, łatwy i przyjemny.
A brzmi on: "Żyjąc marzeniem"


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
black_angel
Znawca kina



Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poland Center
Płeć: Golden Boy

PostWysłany: Nie 18:53, 28 Gru 2008    Temat postu:
I oto moje opowiadanko idzie na odstrzał.

Temat przypomnę: "żyjąc marzeniem"



Wyrok mógł zapaść tylko jeden. Toteż decyzja sądu była zrozumiala. Art. 148 Kodeksu Karnego - morderswto ze szczególnym okrucieństwem - kara dozywotniego pozbawienia wolności. Adwokat Marcina nie mógł mu już pomóc. Dwóch policjantów podeszło do niego. Na sali słychać było gwizdy jak go wyprowadzano. Padaly wyzwiska i groźby. Nie mógł nic zrobić, wszystkie dowody wskazywały na niego. Sędzia próbował uspkoić nieco tłum, ale na próżno. Po wyjściu z gmachu dopadła do niego Alicja. Rzuciła mu się na szyję ściskając tak mocno, że niemal stracił oddech.
- Przysięgam kochanie, nie zabiłem tego człowieka - próbując zaprzeczyć decyzji sądu. Chciał żeby chociaż ona mu uwierzyła. Ale jej nie musiał przekonywać.
- Wierzę Ci skarbie, słyszysz wierzę! - krzyczała ze łazami w oczach, gdy jeden z policjantów odciągał ją od skazanego.
Wsadzili go do radiowozu. Tłum krzyczał: "na krzesło z nim", "powiesić go". Marcinowi dopiero teraz zaczerwieniły się oczy. Nie mógł sobie poradzić z myślami, które teraz chodziły po jego głowie. Ludzie go nienawidzili, a przecież nic nie zrobił. Resztę życia spędzi za kratkami, a przcież to nie on. W dodatku już nigdy nie będzie mógł być ze swoją ukochaną. Nią teraz najbardziej się przejął. Kochał ją nad życie. Mieli się pobrać. Jeden z policjantów zamknął drzwi, dał znak kierowcy i ruszyli.

W celi osadzono go z dwojgiem innych więżniów. Z Siwym i Arnoldem. Siwy podobnie jak Marcin siedział za zabójstwo, też uważał że jest niewinny. Siedział jednak tu już osiem lat i nic nie wskazywało na to żeby go uniewinnili. Z Arnoldem natomiast było odwrotnie. Przyznawał się do zbrodni tylko nie rozumiał kary jaką dostał. Dziś tłumaczy, że nie zabił by żony gdyby wiedział, że dostanie za to aż pietnaście lat.
Marcin szybko się zaklimatyzował w nowym otoczeniu. Chwilami nawet sprawiał wrażenie jakby pogodził się z tym, że nigdy już stąd nie wyjdzie. Nie dokuczano mu tu, ale i on nie chciał na nikim się wyżywać. Od takich jak on wszyscy trzymali się tu z daleka. Mordercy, którym na niczym już nie zależy. Zdolni do wszystkiego. Marcin jednak nie dokońca był taki. Ciągle śnił o sowjej ukochanej Alicji. Wierzył, że może jednak kiedyś wyjdzie i będzie mógł ją poślubić. Gdyby znalazły się dowody na jego niewinność. Mógł by być z nią razem. Ale z każdym dniem, tygodniem i miesiącem to marzenie stawało się mniej realne. Wciąż pisał do niej listy, ale bez odpowiedzi. Niedługo miał mieć pierwsze widzenie. Jego ukochana jednak nie dawała znaku życia. Zaczął się nie pokoić, że mogło coś się stać. Koledzy tłumaczyli mu, że mogła sobie znaleść innego, ale on nie dopuszczał do siebie takiej ewentualności.

Pewnego dnia na spacerniaku podeszło do Marcina kilku jego znajomych proponując wspólną próbę ucieczki. Mieli opracowany plan i potrzebne narzędzia. Mimo, że plan wydawał się nie głupi, a cała akcja całkiem realna to i tak nie zainteresowało to Marcina. Pojutrze miał mieć widzenie. Gdyby ich złapano, być może nigdy by już nie miał możliwości zobaczenia ukochanej.
Kolejne dwie noce nie mógł spać. Myślał cały czas o niej. Zastanawiał się czy przyjdzie. Czemu nie odpisuje na jego listy? A może odpisuje tylko nie dochodzą? A może jego listów wogóle nie wysłali? Myśli kłębiły mu się w głowie i nie pozwalały skupić na niczym innym.
Nadszedł ten dzień. Siedział w celi z nadzieją, ze klawisz przyjdzie po niego. Wybiła godzina dwunasta. Zaczęło się. Nie którzy już poszli. On czekał. Wciąż czekał. Nagle w progu jego celi stanął klawisz.
- Zbieraj się nowy - zawołał.
- Mam widzenie?
- Nie, wychodzisz na wolność.
- Jak to?
- Żartowałem, jakaś kobitka do ciebie.
Szybko się podniósł i poszedł we wskazane miejsce. Tyle czasu czekał na tą chwilę. Oczy mu się niemal świeciły z radości. Kiedy jednak wszedł na salę odwiedzin płomień w jego oczach jakby nagle zgasł. Przy stoliku nie siedziała Alicja jak się spodziewał, lecz jej matka. W dodatku płakała. Powoli podszedł do niej i usiadł na przeciwko.
- Witaj Marcinie - zaczęła kobieta.
- Co się stało? Dlaczego Alicja nie przyszła?
- Widzisz, bo ona...nie mogła...- znów zaczęła płakać. Marcin złapał ją za rękę.
- Co się stało? Proszę powiedzieć.
Kobieta po chwili uspokoiła się nieco, wzięła głęboki oddech i zaczęła mówić.
- Pewnego dnia poszliśmy z nią do lekarza, bo żle się poczuła. Zbadali ją. I...- zatrzymałą się chwilę.
- I co? - poganiał Marcin
- Wykryto u niej nowotwór złośliwy.
Marcin zaniemówił. Nie mógł uwierzyć w to co słyszy. Ale przecież to musi być prawda. Przcież jej mama nie okłamała by go.
- Lekarze nie dają jej dużych szans - dodała jeszcze
To całkiem powaliło z nóg Marcina. Wstał i bez pożegnania wyszedł z sali.Poprosił by klawisz odprowadził go do celi.

Mijały godziny a on płakał na łóżku jak niemowlę. Koledzy z celi próbowali go pocieszyć ale bezskutecznie. Nazajutrz rano na spacerniaku pojawił się jednak jakby odmieniony. Poważna mina. Ogolony. Podszedł do Siwego.
- Ta wasza ucieczka jeszcze aktualna?
- Jak najbardziej.A co zdecydowałeś się?
- Tak, muszę ją odwiedzić.
- I tak trzymać - poklepał go po plecach.

Ich plan rzeczywiście okazał się dobry. Sześcioro wieźniów, w tym i Marcin, uciekło w nocy z wiezięnia. Za nim strażnicy zorientowali się, że ich nie ma, Ci byli już daleko. Po dwóch godzinach ucieczki paczka rozdzieliła się. Pomysłodawdca i mózg operacji, chytry Kasiarz, wraz z dwojgiem swoich ludzi ukradli samochód i uciekli na wschód wystawiając Marcina, Siwego i Arnolda. Ci wybrali się na dworzec. Postanowili bowiem też uciec na wschód, ale innym środkiem transportu. Nie chcieli rzucać się w oczy. Jak się później okazało słusznie wybrali podróż koleją. Kasiarza i jego kumpli złapano bowiem tuż przed granicą. Ktoś zgłosił kradzież auta, którym uciekali.
Pociąg do Lwowa miał za chwilę nadjechać. Marcin na chwilę odłączył się od kolegów.
- A Ty dokąd? - spytał Siwy
- Muszę zadzwonić.
- Do niej?
Marcin nie odpowiedział. Podszedł do budki telefonicznej stojącej nieopodal.
- Słucham - odezwał się kobiecy głos w słuchawce.
- Dzień dobry. chciałbym się dowiedzieć czy przebywa u państwa w szpitalu Alicja Bednarek.
- Chwileczkę sprawdzę.
Po chwili:
- A pan to ktoś z rodziny?
- Tak - odpowiedział bez zastanowienia
- Proszę pana, pani Bednarek już nie ma u nas.
- Nie ma?
- Tak. odeszła.
- Jak to odeszła? Dokąd?
- Nie zrozumiał mnie pan. Pani Bednarek zmarła dziś rano. Bardzo mi przykro.
Marcin wypuścił słuchawkę z rąk. Wyszedł z budki. Spojrzał na Siwego i Arnolda. Czekali na nadjężdżający właśnie pociąg. Miał jechać z nimi. Zaszyć się gdzieś na jakiś czas, a potem wrócić jak sprawa trochę ucichnie. Pragnał tylko zobaczyć swoją ukochaną. A teraz jej nie ma. Nadzieja prysła. Już nie będą razem nigdy. Nigdy na tym świecie.
- Marcin no chodź - wołał Siwy.
Marcin stał jednak nie ruchomo. Siwy podszedł do niego.
- No chodź już, bo pociąg nam ucieknie.
- Ja...pojadę następnym.
- Jak następnym? Następny jest za trzy godziny. Poza tym mieliśmy się trzymać razem.
- Muszę tu jeszcze coś załatwić.
- Załatwisz jak wrócisz, no chodź - zaczął ciągnąć go za rękaw. Marcin wyrwał się jednak.
- Nie, nie jadę.
- Jak sobie chcesz, my spadamy - odszedł w pośpiechu, gdyż ludzie wsiadali już do pociągu.
Pociąg odjeżdżał a on stał na peronie. W oknie machali mu jeszcze coś Siwy i Arnold, ale nie zwracał na nich uwagi. Stał tak jeszcze przez kilka minut. Niemal nieruchomo wpatrywał się w szyny kolejowe. Tamten pociąg odjechał, a nadjeżdzał drugi. Marcin spojrzał na niego. Sięgnął do kieszeni wyciągając z niej zdjęcie Alicji. Jeszcze raz chciał na nią popatrzeć. Zapamiętać jak wygląda. Spojrzał w niebo. W tym momencie podeszło do niego dwóch posterunkowych.
- Pójdzie pan z nami panie Marcinie.
Nawet nie spojrzał na nich. Cały czas patrzył w niebo.
- Człowiek nigdy nie przestaje marzyć - w tym momencie jeszcze raz spojrzał na zdjęcie. - A moim marzeniem jest spotkać się z nią.
Policjanci złapali go pod pachi i zaczeli prowadzić do radiowozu. Nie stawiał oporu. Kiedy zbliżali się do samochodu Marcin odwrócił głowę i zobaczył że pociąg jest juz blisko. Wyrwał się policjantom i zaczął biec w stronę torów.
- Stój bo strzelam - krzyknął jeden z policjantów
Nie zdązył jednak. Marcin rzucił się pod rozpędzony pociąg. Zginął na miejscu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
izucha ropucha
Znawca kina



Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: toronto
Płeć: Księżniczka Mononoke

PostWysłany: Nie 22:23, 28 Gru 2008    Temat postu:
... oki... moj gniot...

"Żyjąc marzeniem"

„Jest Pan ostatnio jedynym powodem, dla którego jeszcze trzymam się przy życiu. Wymiana maili z Panem przynosi mi radość i nadzieję. Wiem, że każdego wieczora sprawdzę skrzynkę będzie czekała na mnie wiadomość od Pana. Dziękuję Panu bardzo serdecznie. Zdaję sobie niestety sprawę, że po moim wyznaniu nasz kontakt się urwie, ale musiałam to Panu napisać”. Opcje. Wyślij. „Wiadomość została wysłana”
Zapaliła papierosa i spojrzała przez okno. To ją zawsze uspokajało. I jeszcze łyk zimnej herbaty. „Ciekawe czy się wystraszy?”. Tak miała talent do zniechęcania do siebie ludzi, szczególnie mężczyzn. Mężczyźni z jakimi się przyjaźniła byli przeważnie homoseksualistami, albo jej byłymi partnerami. Owszem, wzbudzała podziw wielu mężczyzn. W końcu jej figura, kształty, zawsze dopasowane, modne ubrania, i ten nieokreślony smutek w oczach. Każdy mógłby być jej. Ona jednak czekała. Czekała na tego, którego wymarzyła i zarezerwowała sobie już dawno temu.
„Pani Agato, czy stało się coś niedobrego? Zaniepokoiła mnie ostatnia Pani wiadomość. Ja również ze zniecierpliwieniem czekam na maile od Pani. Ale żeby nazywać mnie ostatnią deską ratunku? Przesadza Pani. Nie zna mnie Pani na tyle. Mam nadzieję, że to chwilowy kryzys i wkrótce znowu będzie Pani pełna optymizmu i to Pani będzie podnosić mnie na duchu. Pozdrawiam. Karol”
Karol. Poznali się trzy miesiące temu na otwarciu kawiarni przyjaciółki Agaty. Karol jest przyjacielem jej męża. Nigdy nie rozmawiali ze sobą. Karol, zauroczony smutnym spojrzeniem Agaty, zdobył adres mailowy od przyjaciela. Tak poznawali się przez elektroniczne listy. Nie wymienili się nigdy fotografiami. Agata żyła swoim wyobrażeniem, a Karol wspomnieniem.
„Chciałabym Panie Karolu, aby moje życie wyglądało inaczej. Niestety rzeczywistość jest okrutna i wydarła ze mnie resztki mojej duszy, mojego ja. Nie chce Pana zanudzać, ale odkryłam w Panu osobę, która jako jedyna mnie rozumie. Mam niestety ogromne zaufanie do ludzi, na czym nie raz się przejechałam, ale Pan jest inny. Pan ma to coś, co straciłam chyba dawno temu. Radość z bycia sobą, realizowania własnych pasji, marzeń. Mi to odebrano dość wcześnie, dość brutalnie. Czasem myślę, że Pana idealizuję… . Pozdrawiam. Agata”
Często zastanawiała się kim jest, jak wygląda. Czy zgrywa się tylko, czy jest szczery i po co tak właściwie zaczął do niej pisać. Bawiły ją historie jakie się mu przydarzały każdego dnia. Lubiła z nim dyskutować na różnego rodzaju tematy. A ostatnio ze zniecierpliwieniem czekała na wiadomość od niego. To jedyne dawało jej radość i relaksowało ją.
Włączyła ulubioną muzykę, cichą, spokojną. Przygasiła światło i oddała się cała muzyce. Kołysała się delikatnie na boki. Biodra jej falowały w rytm melodii. Zamknęła oczy. Po raz pierwszy od wielu miesięcy powróciły uczucia, o których dawno zapomniała. Muzyka przywołała wspomnienia z dzieciństwa. Twarze, które może oglądać teraz tylko na fotografiach, a które były jej tak bardzo bliskie. Usta ułożyły jej się w delikatny uśmiech a z oczy zaczęły płynąć łzy.
Zakręciło się jej w głowie. Upadła. Otworzyła oczy. Nadal kręciło się jej w głowie. „Wariatka”- pomyślała i zaśmiała się sama z siebie. „Coś ostatnio za bardzo rozczulam się nad sobą. Muszę wziąć się za siebie. Trzeba skończyć z tym lamentowaniem, w końcu nie jestem starą kobietą. Karol ma racje, to przejściowe”
„Pani Agato! Chyba ma Pani troszkę racji. Idealizuje mnie Pani. Nie jestem chyba tym kogo Pani sobie wyobraża. Jestem niedojrzałym facetem, nie odnajduje się w codziennym życiu. Wszystkie historie, które Pani opisywałem są wynikiem mojego niedostosowania społecznego. Żyję z boku tego wszystkiego. Z chęcią wyjaśniłbym to Pani osobiście. Co Pani na to, żebyśmy się spotkali? I w końcu przestali z tym per „Pan/ Pani”. Szczerze mówiąc bardzo mnie to irytuje, bo to takie sztywne. Co Pani na to, żebyśmy spotkali się w tą sobotę o godz. 20? W kawiarni Pani przyjaciółki? Serdecznie pozdrawiam. Karol”
„… co ja na to żebyśmy się spotkali? On chyba oszalał. Jak spotkali. Przecież na to się nie umawialiśmy!!! Co on sobie wyobraża, że pójdę?! Nie! Absolutnie wykluczone! W życiu nie pójdę! A jak on okaże się zupełnie kimś innym? No, ale co, chyba nie zabije mnie od razu. Ale jeśli nie jest taki jaki sobie wyobrażałam? No, ale chyba nikt nie mówi o tym, że będziemy ślub brać od razu! Ale czy ja chcę, żeby to całe marzenie runęło? No, ale może okazać się super kumplem, nie musicie iść od razu do łóżka! Ale ja nie wiem, chyba nie chcę…”
„Twoja propozycja spotkania trochę mnie zaskoczyła. Nie jestem jeszcze gotowa, aby się z Tobą spotkać.” (Nie!) „Zaskoczył mnie Pan swoją propozycją spotkania” (Wcale nie zaskoczył, spodziewałam się tego przecież. Sama też o tym myślałam, ale oczywiście się bałam. Wieczna panna „chciałbym a boję się”) „Niestety mam plany już na tą sobotę. Może innym razem” (O tak! Jestem bardzo zajęta: oglądanie bzdurnych filmów w telewizji i obżeraniem się chipsami i czekoladą) „Tak. To dobry pomysł, by się wreszcie spotkać. Tylko jak ja Pana rozpoznam?”
„Ja Panią rozpoznam od razu. Będę siedział naprzeciw wejścia i będę miał na sobie zieloną bluzę z kapturem. No cóż, już wspominałem, że nie jestem dopasowany do norm jakie panują w świecie ludzi kulturalnych, chadzających do kawiarni. Mimo to bardzo się cieszę, że się wreszcie spotkamy. Pozdrawiam. Karol”
„Spotkamy się!! Wreszcie! Już nie mogę się doczekać!! O nie!!!! Nie mam co na siebie włożyć.” Otworzyła szafę. Jedyna elegancką rzeczą jaka w niej się znajdowała to ta sama „mała czarna” , w której była ubrana na otwarcie kawiarni. Resztę swoich eleganckich garsonek, w których chodziła na co dzień do pracy, oddała do pralni chemicznej by je odświeżyć, by nikt w pracy nie zwrócił jej uwagi, że jest nieodpowiednio ubrana. „Ale skoro on będzie w bluzie, to ja nie mogę odstawić się jak struś w Boże Ciało.” Przygotowała sobie jeansy, szary sweter i ulubioną fioletową bluzkę z krótkim rękawem. „Do tego czarne szpilki i będzie okej. A jeśli on jest niski? To może adidasy? Tak. Adidasy w sumie też pasują. A w sumie co za różnica.”
Sobota. Wstała po 10. Zaparzyła kawę. Zapaliła papierosa. Tak od dłuższego czasu wyglądało jej śniadanie. Nie wiedziała co z sobą zrobić przez ten czas. Do 20. postanowiła, że pójdzie na zakupy. To ją zawsze relaksowało i dodawało sił. Uwielbiała chodzić po sklepach z pamiątkami, z zabawkami. Na widok małych kolorowych figurek oczy rozbłysły magicznym światłem. Nie były tymi samami smutnymi oczami, które ma na co dzień. Spędziła ponad cztery godziny na przyglądaniu się i podziwianiu różnego rodzaju aniołków, misi itp. Pod koniec zakupiła sobie kolejnego misia do kolekcji. Szczęśliwa wróciła do domu. Zjadła obiad. Wzięła długa, ciepłą kąpiel. Umyła włosy. Zaczęła przygotowywać się do wyjścia. Pomalowała jeszcze usta błyszczykiem, wzięła głęboki oddech. Wyszła.
- To ja. Ja mam na imię Karol i nękałem cię mailami codziennie.- podszedł do niej i pocałował ją w rękę- I co? Zawiedziona? Przepraszam, że nie jestem tym kogo sobie wyobrażałaś.
- Agata- wyszeptała. Jego twarz. Jego oczy. Jego uśmiech. To nie mogło być możliwe. Jej oczy z niedowierzaniem wpatrywały się w niego. – To ty jesteś Karol? Bardzo, naprawdę bardzo mi miło.- uśmiechnęła się w reszcie swoimi białymi zębami. Miała wielką ochotę rzucić się mu na szyję. Jednak opamiętała się w porę i została przy szczerym uśmiechu.
- Już się bałem, że zaraz uciekniesz. Zamówiłem szampana żebyśmy mogli oficjalnie przejść na „ty”. Chociaż bluza dresowa i szampan mało do siebie pasują, ale w końcu nigdy nic nie robię jak należy, więc postanowiłem być konsekwentny. Proszę tu jest nasz stolik. Siadaj.
Agata nie mogła uwierzyć nadal w to co widzi. W to co ją spotkało. Czyżby los się wreszcie do niej uśmiechną. Czy postanowił wreszcie spłacić dług z młodości.
Siedzieli. Rozmawiali. Długo rozmawiali. Opowiadali o sobie, o swoim życiu. Agata opowiedziała o tym, jak po śmierci matki i alkoholizmie ojca musiała szybko dorosnąć, by zaopiekować się chorą na białaczkę siostrą. O rozpoznaniu ciała ojca w policyjnym prosektorium. Jak po długiej walce siostry z chorobą musiała się z nią pożegnać. Jak zaczęła pracę na hali produkcyjnej, na której wyrabiała nadgodziny, by mogła się utrzymać w wielkim mieście. Jak nocami uczyła się, gdyż kończyła zaocznie po kolei podstawówkę, liceum i studia. Opowiadała o teraźniejszej pracy, której poświęca całą siebie, a która nie daje nic w zamian. Karol natomiast opowiadał o ciężkim życiu muzyka, poety, wędrowca, malarza. Nie zarabiał wiele. Spał byle gdzie. Korzystał z dobrego serca przyjaciół, którym w zamian darował całą swoją sztukę. Był jednak zadbany i uśmiechnięty.
- Masz bardzo fascynujące życie. Nawet spotkaliśmy się raz podczas wyprawy do Zakopanego. Zafascynowałeś mnie wtedy bardzo. Nigdy jednak nie poznaliśmy się bliżej. Poza tym miałeś wtedy kogoś. Jednak twój sposób bycia aż tak mnie zafascynował, że postanowiłam, że kiedyś cię odnajdę i zrobię wszystko, żebyś również się mną zainteresował. Ale później przyszły studia, praca. I zostały mi tylko marzenia, do których coraz rzadziej wracałam. Nie rozumiem dlaczego na otwarciu cię nie dojrzałam.
- Nic dziwnego. Sokoro przez tak długi czas kogoś ma się tylko w pamięci ten obraz się zaciera. Wtedy wyglądałem fatalnie. Byłem po kolejnej wyprawie. Zjawiłem się tylko na chwilę. Dlatego nie podszedłem. Zafascynowało mnie to, że uśmiechałaś się bardzo promiennie, a twoje oczy były bardzo smutne. Teraz już wiem dlaczego masz takie smutne spojrzenie.
Odnalazła go wreszcie. Spełniła swoje ciche marzenie. Nie sądziła, że kiedyś los się do niej uśmiechnie. Od tego dnia wszystko było już inne. Uzupełniali się w każdym calu. Byli szczęśliwi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
black_angel
Znawca kina



Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poland Center
Płeć: Golden Boy

PostWysłany: Wto 15:29, 20 Sty 2009    Temat postu:
Od razu chciałem przeprosić naszą pisarkę - że dopiero teraz. Nie wiem jak to się stało, ale nie zauważyłem kiedy wstawiłaś to opowiadanie. Starzeje się.
Przeczytałem i jestem pod wrażeniem. W kilkudziesięciu wersach udało ci się wywlec na wierzch uczucia osób, których nie dałaś nam tak naprawdę poznać, lecz zrozumieć. Przynajmniej ja zrozumiałem. Albo mi się tylko wydaje.
Forma opowiadania nie ramowa, co lubię. Proste słowa z życia codziennego używane przez bohaterów też na plus. Zauważam pewne nieścisłości a raczej luki w fabule (o ile w ogóle można mówić tu o jakiejś fabule jako takiej) ale nie wpływają one na moją ocenę.
Nie podam jakiejś skali liczbowej, ale przytoczę tytuł filmu, na którym ostatnio byłem w kinie - JESTEM NA TAK Smile
Czekam na więcej Twoich opowiastek.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
izucha ropucha
Znawca kina



Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: toronto
Płeć: Księżniczka Mononoke

PostWysłany: Wto 18:25, 17 Lut 2009    Temat postu:
otóż moi drodzy prafianie. coś ostatnio sie zaniedbaliśmy kapke w pisaniu... tak i oczywiscie zaraz zaczniecie spekulowac, ze pracujecie, macie duzo na glowie itp i td..... nie uwierze w takie Wasze nieuzasadnione gadanie.

zarzucam bardzo banalny temat: "... boe takie rzeczy to tylko w Erze" enjoy Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
black_angel
Znawca kina



Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poland Center
Płeć: Golden Boy

PostWysłany: Wto 19:41, 17 Lut 2009    Temat postu:
Popieram koleżankę, czas ożywić temat. Akurat piszę jedno opowiadanie, ale nijak ma się do tego tematu. \Zatem będę musiał coś nowego skleić, zabieram się do pracy. Reszta też!!! A przy okazji chciałem powitać nowych członków forum - Kasię, Matiego i Czesia, czyli Emile. Na razie tylko się zapisali, ale mam nadzieję że niedługo dodadzą coś od siebie na tym naszym skromnym forum.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.kaf.fora.pl Strona Główna -> Papier toaletowy, czyli o tym jak można się rozwijać. Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
Strona 2 z 9

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group Boyz theme by Zarron Media 2003



Regulamin