Forum www.kaf.fora.pl Strona Główna
  FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 
Gdybym miał długopis, czyli twurczość forumowiczów.
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.kaf.fora.pl Strona Główna -> Papier toaletowy, czyli o tym jak można się rozwijać.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mazurek
Reżyser



Dołączył: 29 Lis 2008
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Silent Hill
Płeć: Golden Boy

PostWysłany: Pią 18:02, 05 Gru 2008    Temat postu: Gdybym miał długopis, czyli twurczość forumowiczów.
Jako, że znaczna większość naszej skromnej grupy wyraziła zainteresowanie umieszczaniem na forum swojej twórczości, więc niniejszym uważam ten dział za otwarty. Zamiast przeciąć wstęgę (nie mam uprawnień na nożyczki), umieszczę swój tekst, którego nikt jeszcze nie czytał.

Samotność nie jest wtedy kiedy siedzisz sam w czterech ścianach
To nie wtedy kiedy dzwonisz i nikt nie odbiera
To nie wtedy kiedy drzwi po raz setny się nie otworzą
Ani wtedy kiedy nie masz z kim pomilczeć
Samotność jest wtedy kiedy jesteś ale cię nie widać
Kiedy siedzisz ale dla nich fotel jest pusty
Kiedy mówisz a oni delektują się ciszą
Kiedy żyjesz z nimi a oni pochłonięci są wszystkim prócz ciebie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
izucha ropucha
Znawca kina



Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: toronto
Płeć: Księżniczka Mononoke

PostWysłany: Sob 1:23, 06 Gru 2008    Temat postu:
.... wygrzebałam jakiś wiersz z mojego dawnego bloga <a myślałam, ze już go usunęli Smile>


MASKA

maske zdejme dopiero wieczorem

z kubkiem herbaty, w pizamie w paski

za dnia mocna i silna

coz nie umiem zyc bez maski



przyjaciele niby obok

stoja co dzien przy mnie

samotna jednak noca

z dziwna pustka na serca dnie


... piszac wiersze zawsze kierowałam sie twórczością Edwarda Stachury (kocham go nad zycie) dlatego malo optymizmu w nich i ciagle sa o tym samym Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
black_angel
Znawca kina



Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poland Center
Płeć: Golden Boy

PostWysłany: Sob 3:54, 06 Gru 2008    Temat postu:
Więc tak: jak już wspominałem swoich opowiadań wstawiał nie będe bo są długie i mało ciekawe, poza tym są dostępne na mojej stronie. Mam jednak sporo wierszy które kiedyś pisałem. oto jeden z nich:


Sekret duszy

Głębia oceanu zagadką spowita
Tak i dusza ludzka dla innych zamknięta
Jak z paka po deszczu kwiat rozkwita
Dusza od ciała bardziej rozwinięta

Wnętrze ziemi płynnym ogniem palone
Czasem tylko na zewnątrz wypływa
Serce ludzkie przez ciało oswojone
W głębi duszy tajemnice skrywa

Każdy ma prawo do swego sekretu
I nikt tego prawa odebrać nie może
Co w sercu chowasz ma wartość dekretu
A dusza ci to przechować pomoże

Ale są ludzie co środka chcą dojść
Próbują się kopać jak kret
Wiem że to budzi złość
Obawę że stracisz swój sekret

Nie daj się złamać – walcz o swe prawa
Bądź twardy jak skała, niedostępny jak góry
To co chowasz w sobie to Twoja sprawa
Bo to jest nasze prawo natury.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
izucha ropucha
Znawca kina



Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: toronto
Płeć: Księżniczka Mononoke

PostWysłany: Sob 13:43, 06 Gru 2008    Temat postu:
... a ten wiersz wygrzebalam z jakis starych notatek, moj pierwszy wiersz, mialam jakies 12-13 lat...

Z mego serca wypływają strumienie krwi,

I łzy rzewne gnieżdżą się w oku.

A tu już ciebie nie ma,

Już nie słyszę ani kroku.



Lecz, gdy rana się zagoi,

I w mym sercu nie będzie już powodzi,

Wtedy zeskoczę z okna,

Co mi tam zaszkodzi...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mazurek
Reżyser



Dołączył: 29 Lis 2008
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Silent Hill
Płeć: Golden Boy

PostWysłany: Sob 19:11, 06 Gru 2008    Temat postu:
A ja, jak już przeczytałem, to pokuszę się o komentarz. Ale uprzedzam że jestem jak pług. Albo kret. W każdym razie, ryję po całości xD

Co do wiersza Piotro. Wiesz co mnie zawsze odstraszało w poezji? Język, który niby rozumiem, ale jest strasznie ciężki i utrudnia interpretację. Twój wiersz w moim mniemaniu napisany był właśnie takim językiem. Nie za bardzo zrozumiałem, co chciałeś przekazać. Może dlatego, że napisałeś to w takiej, a nie innej formie? Wiem, że sam w pisaniu wierszy dobry nie jestem, toteż nie mam ich za wiele, ale myślę, że jeśli chcesz pisać wierszem, popracuj nad stylem i epitetami. Wydawały mi się nienaturalne. Podam Ci przykład. Może nie na tekście wiersza, ale na czymś co moim zdaniem, jest bardzo do poezji zbliżone.

"Z DOKŁADNOŚCIĄ ATOMOWEJ SEKUNDY GLOBALNEJ
WYRUSZYLIŚMY RATOWAĆ ŚWIAT
PODEJMUJĄC SIĘ NIEWYKONALNEJ SPRAWY
PORZUCILIŚMY RODZINNY KRAJ
PONAD MIASTEM, PONAD LINIĄ MIAST
ODURZENI OKRUCIEŃSTWEM ŚWIATEŁ
PRZEZ KOSMICZNĄ KATASTROFĘ GWIAZD
WYSTRZELENI W TAJEMNICĘ ZNACZEŃ

PRZEZ GRANICE NIESPOKOJNYCH KRAIN
PŁYNĄ NOWOTWORY SZALONEGO GNIEWU
GINĄ SŁOŃCA NAPĘCZNIAŁE KRZYWDĄ
OCEANY WYSTĘPUJĄ Z BRZEGÓW
MINĄ WIEKI ZANIM WRÓCI ŚWIATŁO
MINĄ ŚWIATY ZANIM WRÓCI SPOKÓJ
KTO MA USZY NIECHAJ SŁUCHA BACZNIE
ŻE JUŻ NIC NIE ZDOŁA POMÓC

DOPÓKI CO
DOPÓKI CO
TYLKO MY
POSIADAMY MOC
NA PEWNO TAK
NA PEWNO TAK
TYLKO MY
POKONAMY STRACH

Z DOKŁADNOŚCIĄ ATOMOWEJ SEKUNDY GLOBALNEJ
WYRUSZYLIŚMY RATOWAĆ ŚWIAT
PODEJMUJĄC SIĘ NIEWYKONALNEJ SPRAWY
PORZUCILIŚMY RODZINNY KRAJ
PONAD MIASTEM, PONAD LINIĄ MIAST
ODURZENI OKRUCIEŃSTWEM ŚWIATEŁ
PRZEZ KOSMICZNĄ KATASTROFĘ GWIAZD
WYSTRZELENI W TAJEMNICĘ ZNACZEŃ"

Coma - Ocalenie.

Rymy tutaj są bardzo naturalne i widać, że Piotr Rogucki nie wkładał ich na siłę. Język pomimo iż metaforyczny, jest prosty i konstrukcją zdania przypomina zwyczajną mowę, a nie język Jody z gwiezdnych wojen. Niczego nie powiedziałem tu złośliwie. Po prostu to mi się nasunęło.

Inaczej sprawa ma się u Izy. Mam wrażenie, że wychowałaś się nie w tym otoczeniu słonce. Masz gotycką duszę, a słuchasz Fergy xD Jeżyk Izy był prosty i przyjemny, nie utrudniał czytania. A teksty, choć krótkie dobitnie dawały do zrozumienia o jakie emocje chodzi. Może ni urzekły mnie tak, jak to:

"O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny...
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...

Wieczornych snów mary powiewne, dziewicze
Na próżno czekały na słońca oblicze...
W dal poszły przez chmurną pustynię piaszczystą,
W dal ciemną, bezkresną, w dal szarą i mglistą...
Odziane w łachmany szat czarnej żałoby

Szukają ustronia na ciche swe groby,
A smutek cień kładzie na licu ich miodem...
Powolnym i długim wśród dżdżu korowodem
W dal idą na smutek i życie tułacze,
A z oczu im lecą łzy... Rozpacz tak płacze...

To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny...
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...

Ktoś dziś mnie opuścił w ten chmurny dzień słotny...
Kto? Nie wiem... Ktoś odszedł i jestem samotny...
Ktoś umarł... Kto? Próżno w pamięci swej grzebię...
Ktoś drogi... wszak byłem na jakimś pogrzebie...
Tak... Szczęście przyjść chciało, lecz mroków się zlękło.
Ktoś chciał mnie ukochać, lecz serce mu pękło,
Gdy poznał, że we mnie skrę roztlić chce próżno...
Zmarł nędzarz, nim ludzie go wsparli jałmużną...
Gdzieś pożar spopielił zagrodę wieśniaczą...
Spaliły się dzieci... Jak ludzie w krąg płaczą...

To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny...
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...

Przez ogród mój szatan szedł smutny śmiertelnie
I zmienił go w straszną, okropną pustelnię...
Z ponurym, na piersi zwieszonym szedł czołem
I kwiaty kwitnące przysypał popiołem,
Trawniki zarzucił bryłami kamienia
I posiał szał trwogi i śmierć przerażenia...
Aż, strwożon swym dziełem, brzemieniem ołowiu
Położył się na tym kamiennym pustkowiu,
By w piersi łkające przytłumić rozpacze,
I smutków potwornych płomienne łzy płacze...

To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny...
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny..."

Leopold Staff -Jesienny deszcz.

Wiem niekonsekwencja w mojej wypowiedzi. Język tego wiersza jest naprawdę trudny, ale jakoś do mnie przemawia. Niemniej myślę, że Iza po oszlifowaniu będzie pisać całkiem niezłe teksty. Zaraz prześle coś swojego, cobyście mogli ryć jak trzeba xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mazurek
Reżyser



Dołączył: 29 Lis 2008
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Silent Hill
Płeć: Golden Boy

PostWysłany: Sob 19:14, 06 Gru 2008    Temat postu: BATMAN historia The Ringa.
Coś co by się pośmiać trochę XD

Było ciemno…. Bo była noc. Gdzieś wysoko, na dachach wieżowców, przemknęła czarna peleryna… a za nią jakiś mężczyzna krzyczący: „Cholerne monsuny! Moje prześcieradło!” Wtem z któregoś z okien odezwał się złowrogi, damski głos z niemieckim akcentem: „Duś ten Monsun!”. Ale to nie ma nic wspólnego z naszą opowieścią..
BATMAN siedział w swojej grocie zastanawiając się jak do tego doszło. Jeszcze wczoraj był spokojnym nietoperzem prowadzącym koczowniczy tryb życia ssaków nielotów z Antarktydy, cokolwiek to znaczyło. A dziś? Ale od początku.
BATMAN siedział w swojej grocie grając w rozbieranego pasjansa z ROBINem, kiedy ALFred przyniósł cegłę. Zadzwoniła. Superheros nietoperz odebrał. W cegle usłyszał Chucka Norrisa.
-Te nielot! –Wyrzekł z iście teksańskim akcentem. –Jest sprawa.
-Jaka? –Zapytał superprzenikliwie nietoperzasty zbawca ludzkości.
-Ważna. –Odrzekł Chuck Norris, po czym kopnął króla szachowego z półobrotu, popatrzył na diabła morderczym wzrokiem i powiedział: -Szach, mat. Przegrałeś. Jutro bipa u ciebie.
BATMAN już wiedział. To on będzie musiał wrzucić (The Lord of ) The Ring do Mordy. Popatrzył na swojego superumięśnionego drozdowatego giermka i powiedział.
-Musimy wrzucić The Ring do Mordy.
-Ale ja już jadłem. –Odrzekł Superinteligentny obcisłowystrojony emigrant z cyrku.
-Nie kretynie! Morda to taka góra, a w zasadzie wulkan na tyłach instytucji masmedialnej zwanej radio Matwarz, pod kierownictwem ojca Grzyba. –Odpowiedział inteligentnie wyśmienity, nocny znawca geografii i lotnictwa.
-A poza tym po metalu żołądek mnie tak strasznie napier…a, że jeść nie mogę.
-Chodź cieciu! –Wrzasnął BATMAN tarmosząc ROBINa za… włosy.
BATMAN i ROBIN obozowali sobie właśnie na polu kukurydzy (Corny… Bez obrazy), smażąc popcorn na rozżarzonych do czerwoności płytach Tokio Hotel (nawet płyty się za nich wstydzą), kiedy miedzy pędami bambusa pojawiło się 9 złowrogich postaci. BATMAN rzucił im przenikliwe spojrzenie. Jego sztuczne oko utkwiło w czaszce jednej z postaci. Każda z nich miała biało-czerwoną koszulkę i spodenki.
-Coście za jedni? –Zapytał rezolutnie jaśnie zaciemniony maskujący się w zielonym klimacie kukurydzy, odziany na czarno nietoperz z odzysku.
-Myśmy reprezentacja Polski. Z mundialu wracamy.
-Ale ja myślałem, że w nogę, to co najmniej 11 musi być –Zabłysnął ROBIN, tak, że aż latarnie w Gotham pobladły.
-Ba, połowę Niemcy wytłukli a drugą kibice na lotnisku dorwali. Ojciec Grzyb powiedział, że jak wam odbierzemy The Ring, to użyje swoich wpływów i wygramy za rok i że się MAYBACHEM przejedziemy.
-O kurka wodna! –Zaklął rzęsiście animalistyczny obrońca uciśnionych (pęcherzy).
-Uciekamy. –Zaproponował superinteligentnie batowy podnóżek.
Zaczęli biec i dobiegli do karczmy „Pod szowinistycznym świniakiem”. Usiedli w kącie. Podszedł barMAN.
-Co podać.
-Mleko! –Odrzekł BATMAN ze śmiertelną powagą po grochówce wyczuwalną aż w stajniach. Konie wiwatowały. Ze wszystkich zakątków sali poszły w ich stronę mordercze spojrzenia.
-Yyyy… W brudnej szklance… -Dodał okrutnie złowrogim szeptem ROBIN. Wtem tańczący na stole TERMINATOR striptizer zszedł i dosiadł się do superheroicznego duetu zbawców ludzkości przed wpływem taniej biżuterii na umysły rodaków pod rządami pierzastych.
-Nazywam się Błąd, Arnold Błąd -Rzekł człowiek z żelaza, gdy drzwi karczmy rozchyliły się. W pierwszej chwili pomyśleli, że to przeciąg, ale gdy w progu stanęła niepełna reprezentacja, atmosfera zgęstniała. Co słabsi się podusili, co się dziwić. Żadnego prysznica po mundialu. TERMINATOR wyciągnął swojego… Shotguna i wystrzelił. Padło 6. Przygryzł paznokcie.
-Cholera a byłem pewien, że naładowałem go chorągiewkami z brzydkimi napisami.
-Wiem jak im uciec. –Poinformował przytulnie nie oliwiony człowiek. –Musimy się udać do starej, poniemieckiej fabryki konserw i cielęciny RybenCiel.
Po dwóch godzinach lotu liniami Wesoły Taliban dotarli do celu (w stanie krytycznym). Drzwi fabryki otworzyły się i dostrzegli… Świętego Mikołaja.
-Siemeczka ziomusie. Jestem Królikiem elfików. Macie zajaweczkę na wspólną imprezę?
Zebrali się nocą przy ognisku, smażonej kiełbasie i piosenkach biesiadnych disco polo. Święty Mikołaj popatrzył po zebranych.
-Sam Chuckuś Norrisuś doniósł mi, że sytułacyjka jest poważniusia. Trzeba wrzucić biżuteriusie do Mordki i ten oto BATMANik się tego podjął, z ROBINkiem oczywiście, a wy jełopki z nimi poczłapiecie. Daję Ci BATMANku najlepsiejszego szczelcunia 4 Rzeczpospolitej drobiowej, porucznika Borewicza, najwspanialuchniejszego ostrzomachacza Jasona Voorheesa i najniższego z najwyższych, samego Leszka Kwakspira. NO to idźcie do tej Mordki samobójcunie wy moi, tylko jakieś pamiąteczki przynieście.
I poszli.
Po dwóch miesiącach marszu o suchym pysku zaszli do starej, rozrypanej w 3 dupska kopalni w Wieliczce.
-Nareszcie w domu. –Wyrzekł swym jasnie aksamitnym głosikiem Kwakspir.
-Małe to jakieś. –Stwierdził ROBIN patrząc na budowle.
-MAŁE! MAŁE! SAM JESTEŚ MAŁY TROGLODYTO JEDEN!!!! –Wrzasnął Leszek
-Ty czy on ma jakiś kompleks? –Wyszeptał Borewicz do Voorheesa. Ten burknął spod maski hokeisty.
-Nie wiem, ale na moje to on nieopierzony jakiś.
Weszli do środka. Kwakspir wrzucił do studni wózek z górnikami. Grupa popatrzyła na niego z góry.
-No co… Wywyższali się…
Zaraz zleciała się grupa Orek i Drumlinów z Jaskiniowym Giertychem na czele.
-Zabije was wszystkich i zrobię sobie z waszych ciał delikatny papier toaletowy do skóry wrażliwej z wizerunkiem Andrzeja. Nie daruje wam! –Wrzasnął jaskiniowy.
-Następny z kompleksem. –Stwierdził Borewicz.
-A próbowałeś podmywać? –Zapytał BATMAN. Jaskiniowy zastanowił się przez chwilę i wybiegł z jaskini. Za nim pobiegła reszta.
-Uratowałeś nas. –Stwierdził ROBIN.
-Nic wielkiego.
-IGNORANCI! – Kwakspir Zamknął się w sobie.
-On naprawdę ma jakiś kompleks. –Stwierdził porucznik.
-To co robimy? –Zapytał Jason.
-Zgłodniałem. –Oznajmił superheros zbawca drużyny The Ringa. –Idziemy do Galaretki.
Galaretka siedziała w kuchni koło piekarnika. Weszła drużyna.
-O jesteś BARTRAMIE. Czekałam na ciebie.
-BATMANIE.
-Nie ważne. Robię ciasteczka… -Robin puścił bąka. –Czujesz jak pachną? –Zapytała, po czym zgasiła cygaro na czole. Pomacała BATMANA po superzasłoniętych czarną maską skroniach i powiedziała.
-Sorry ale nie jesteś wybrańcem. Następny proszę!
Drużyna wychodząc minęła Nemo w progu.
-I pamiętaj BATRANGU…
-BATMANIE!
-Nieważne. Nie lekceważ potęgi moczu.
W progu domu Galaretki czekali gestapowcy. Zaczęła się walka.
Borewicz:
Jestem Borewicz z Myślenic mam ferrari i nigdzie mi się nie pali, lóbię muminki i w sutannach dziewczynki Do ojca Grzyba chodźmy rodacy może nam da trochę z tacy, a wy gestapowcy zejdźcie z drogi bo was kopnę w… nogi i nie dostaniecie zapomogi joł ziomy.
Megagestapowiec: O wy ciecie nigdzie nie pójdziecie, ojca Grzyba to pierdzieli i z nikim się nie podzieli, a wam możemy zrobić kuku a tobie szczególnie ty nieuku bo napisałeś lubię przez u zamknięte, zaraz ci na głowię rozwalę dziadka wędkę.. Joł ludzie jak się bawicie z nami raperami?
Borewicz popłakał się i uciekł krzycząc. „Nienawidzicie mnie bo jestem czarny!!!!” Po 3 latach podróży bryczką firmy „Giertych, zawsze w konia” Dotarli wreszcie do wrót Mordy. Zakradli się od tyłu wejściem dla złodziei, co by ich taca Grzyba nie wypatrzyła.
-Dalej musisz iść Sam. –Oznajmił Voorhees.
-Ale ja mam na imię Bruce. –Powiedział BATMAN.
-Musisz wejść przez ten mały otwór w skale…
-On wcale nie jest mały, to perspektywa taka, bo gorąco!!!! –Wrzasnął Kwakspir.
-Potem wrzuć to do Mordy. –Jason dał mu kasetę z napisem The Ring. BATMAN poszedł i wrzucił kasetę do wielkiego sedesu na tyłach Mordy Grzyba.
Złapał ją Chuck Norris po drugiej stronie rury. Włożył ja do odtwarzacza i obejrzał The Ring. Po siedmiu dniach kaseta zmarła…
THE END.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
izucha ropucha
Znawca kina



Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: toronto
Płeć: Księżniczka Mononoke

PostWysłany: Sob 20:30, 06 Gru 2008    Temat postu:
Dlaczego deszcz
ze smutkiem się kojarzy?
Dlaczego nie wierzy się w to
o czym się marzy?

Dlaczego bez przekonania
mówimy o miłości?
Dlaczego coraz częściej
poddajemy się samotności?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
black_angel
Znawca kina



Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poland Center
Płeć: Golden Boy

PostWysłany: Pon 14:24, 08 Gru 2008    Temat postu:
Teraz ja kochani. Zacznę od Mazurka. Dzięki stary za komentarz do wiersza, doceniam Twoja opinię i powiem więcej, zgadzam się w nią zupełności. Te wiersze pisałem dosyć dawno i były to moje początki. Wtedy myślałem że wiersz to głównie rymy (a mój język był wtedy dość ubogi - chociaż pewnie nadal jest). Nie mniej jednak we wszystkich swoich wierszach chciałem coś przekazać. Coś osobistego. Ale starałem się nie mówić o tym wprost, toteż moje wiersze są w większości niezrozumiałe. Za chwile wstawię mój najbardziej osobisty wiersz, którego na pewno nie zrozumiecie tak samo jak ja nie rozumiałem co się ze mną działo kiedy go pisałem.
Za nim jednak wstawię kolejne moje wiersze chciałem zaznaczyć jedno. Nie wiem jak Wy uważacie ale dla mnie w wierszach nie jest ważny styl jakim się piszę, nie są ważne rymy i konstrukcja, ale ważne by wyrażały nasze uczucia. Dlatego piszę. I piszę głównie dla siebie, ale chętnie posłucham komentarzy innych dlatego piszcie ile się da (tylko szczerze).

Co do Twojej opowieści Piotrze to czytałem ją już wcześniej i co mogę powiedzieć. Po prostu beczka śmiechu.

I jeszcze słowo do Izy. Urzekł mnie Twój ostatni wiersz. Trafił prosto w serce. Krótki i skłania do refleksji. Warto się przy nim dłużej zatrzymać i zastanowić...dlaczego tak jest?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
black_angel
Znawca kina



Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poland Center
Płeć: Golden Boy

PostWysłany: Pon 14:39, 08 Gru 2008    Temat postu:
A oto mój wiersz o którym wspominałem. Jest dla mnie niezwykle ważny. Nie próbujcie go zrozumieć bo się nie da, chociaż napisałem to najprościej jak umiałem. Jeśli jednak komuś uda się go rozgryźć, rozgryzie mnie - albo się zaplącze jak ja kiedyś.


Tajemnica myśli

W srebrzystym blasku księżyca,
Przy złocistych promieniach słońca.
Spaceruje człowiek z rozumem,
A w nim…myśl „gorąca”.
Myśl o myślach, inaczej niż wszyscy.
Człowiek myśli o rzeczach zmyślonych.
To trudne, męczące – niszczy od środka,
„Życie myśli zrodzonych”.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
black_angel
Znawca kina



Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poland Center
Płeć: Golden Boy

PostWysłany: Pon 14:48, 08 Gru 2008    Temat postu:
Zamieszczę jeszcze jeden z moich tekstów. Jest to moja wizja końca świata. Chciałbym zaznaczyć, że napisałem to na podstawie mojego snu, a nie które sceny mojego krótkiego opowiadania pokrywają się z przepowiedniami słynnych proroków i wizjonerów. Oby tylko się to nie sprawdziło.



DZIEŃ KOŃCA ŚWIATA




- Patryk, spójrz na niebo – cicho zawołała Patrycja budząc tym samym ukochanego ze snu. A w głosie jej zdawało się słychać lekki nie pokój, by nie powiedzieć wręcz przerażenie.
Patryk spojrzał w stronę okna. Niebo za nim miało dziwny ciemno-pomarańczowy kolor.
- Czyż to nie dziwne kochanie? – wyszeptała mu na ucho i wtuliła się w niego jak w ciepłą poduchę.
- Eee…tam – odrzekł zaspanym głosem Patryk – i po to tylko mnie budzisz? – i położył głowę z powrotem obok głowy Patrycji.
Leżeli jeszcze z godzinkę, a kiedy na zegarku wybiła godzina dziesiąta, Patrycja wstała, ubrała szlafrok i wyszła z pokoju. W progu tylko jeszcze krzyknęła;
- Wstawaj kochanie, idę już robić śniadanie.
Patryk otworzył oczy. Spojrzał na zegarek wiszący na ścianie.
- Kurde – mówił sam do siebie, przecierając oczy.
Przeciągnął się jeszcze raz, drugi i powoli wygramolił się z łóżka. Wciągnął spodnie, podkoszulek, założył skarpety i podszedł do lustra.
- Ale mi się nic nie chce – znów do siebie.
Spojrzał na stojący na szafce przy łóżko kalendarzyk, który pokazywał datę 21 grudnia.
- Jeszcze tylko trzy dni i święta, wytrzymasz brachu – wylał na siebie trochę wody kolońskiej, wciągnął koszulę i wyszedł z pokoju.
Patrycja w tym czasie przyrządzała mu śniadanie.
- Kochanie zrobiłaś mi kawę? – odezwał się Patryk jeszcze na półpiętrze.
- Tak kochanie.
Schodził po schodach. Został mu ostatni stopień do upragnionej kawy. Już puszczał się poręczy, gdy nagle rozległ się huk pękającego szkła.
- Kochanie? Znów stłukłaś szklankę?
Wszedł do kuchni i zatrzymał się w progu. Patrycja stała przy zlewie. W prawej ręce trzymała zmywak. W lewej jeszcze przed chwilą miała szklankę, ale teraz leżała ona rozbita na podłodze. Patrycja wpatrzona była w okno. Stała nieruchomo jak posąg.
- Kochanie? Co się stało – zaniepokoił się Patryk.
Ale Patrycja się nie odzywała. Jakby w ogóle nie słyszała tego pytania ani jego głosu. Stała wpatrzona w okno. Podszedł do niej. Chyba chciał powiedzieć – Na co patrzysz? – ale nie zdążył bo i jego zamurowało kiedy spojrzał za okno.
- Co to takiego?
- Jakby słońce, tylko trochę inne i z drugiej strony – teraz mu odpowiedziała.
Widzieli coś co przypominało słońce. Ale nim nie było. Okno mieli po stronie zachodniej, a przecież był ranek i słońce powinno być po drugiej stronie domu. Poza to cos było większe i bardziej czerwone. Nie raziło ich w oczy, więc mogli się dokładnie temu przyjrzeć.
- Może to kometa? – mówiła Patrycja, ale wzrok był jej wlepiony cały czas w tajemniczy obiekt na niebie.
- Kometa? Eee…chyba nie, nie porusza się…i nie ma ogona.
- Ogona? Ach tak, ogona…no to nie jest kometa.
Czerwony olbrzym przypominający wielką, dojrzała pomarańczę, wisiał nie ruchomo nad horyzontem. Niebo od niego jakby się zabarwiło, niczym woda po tym jak malarz umoczy w niej pędzel z farbą. Wszystko to dawało tak niecodzienny widok, że Patrycja nie była w stanie oderwać od tego wzroku.
- A co z moim śniadaniem i kawą? – wyszeptał cicho Patryk.
Ale Patrycja znów jakby go nie słyszała. A może nie chciała słyszeć? Patrzyła się w niebo trzymając zmywak w prawej ręce. Cały czas stała niemal nieruchomo.
- No cóż, chyba sam będę musiał sobie zrobić – odszedł od okna i zbliżył się do lodówki. Otworzył ją i wyciągnął dwa plasterki sera. Podszedł do chlebaka i wyciągnął z niego dwie kromki chleba. Usiadł przy stole, ale zapomniał o herbacie. Chciał wstać w stronę czajnika, ale w tym momencie Patrycja się odwróciła. Zobaczył to.
- No co? – zapytał, widząc, że się ukochana dziwnie na niego spogląda.
- Jak możesz jeść w takiej chwili?!
- Jakiej chwili?
- Nie dziwi cię co to takiego?
- Dziwi ale nie tak bardzo jak to, że jestem głodny – i tu pojawił się uśmiech.
- Jak możesz…-rzuciła mu złowrogie spojrzenie i wyszła z kuchni.
- Dokąd idziesz? – wstał i ruszył za nią.
Weszła do pokoju gościnnego, on za nią. Włączyła telewizor.
- Co robisz? – zapytał zdziwiony
- Może będą coś o tym mówić.
Leciała po kanałach…
- Cholerne reklamy
W końcu trafiła na kanał informacyjny.
Głos z telewizora: „…na pewno większość z nas w tym momencie zadaje sobie pytanie; Czy to jest właśnie ten znak, który przewidywali wielcy uczeni? Czy to początek końca? Czy koniec świata naprawdę nastąpi tak jak przepowiadał Nostradamus? Te pytanie kierujemy do profesora Jana Kaszubskiego…”
- Wyłącz te brednie kochanie – zaczął Patryk
- Cicho, chcę tego wysłuchać – usiadła na kanapie.
„…więc mówi pan, że to było do przewidzenia?
Profesor: te zjawisko tak? Ale co do końca świata, to bzdury. I że niby właśnie dziś miało by coś się wydarzyć?
Spiker: Ale jednak się coś wydarzyło?
Profesor: Proszę pana, tajemniczy obiekt, który ukazał się dziś na naszym niebie to nic innego jak nasz sąsiad z kosmosu, czyli Wenus. Taki układ planet przewidywali już tysiące lat temu Majowie, a pan pyta czy my o tym wiedzieliśmy. Oczywiście, że wiedzieliśmy, ale podkreślam jeszcze raz, że to co państwo widzą dziś za swoimi oknami to nie żaden znak od Boga, ani początek końca, jak to nie którzy mówią ale najzwyklejsze zjawisko, które według naszych obliczeń zdarza się raz na dziesięć tysięcy lat.
Spiker: Czyli nie ma się czego bać?
Profesor: Oczywiście.”
- Widzisz skarbie? Nie ma się czego bać – odezwał się Patryk. – Lepiej byś mi zrobiła tej kawy zamiast słuchać tych bredni.
Odwrócił się na pięcie i poszedł do kuchni. Patrycja też wstała. Wyłączyła telewizor i też wyszła.
Zrobiła mu kawę po czym zaczęła myć naczynia. Przedtem jednak posprzątała szklankę, którą upuściła i stłukła. W tym czasie Patryk wypił kawę. Wstał i poszedł do łazienki. Po paru minutach wyszedł. Założył buty, kurtkę. Wszedł jeszcze na chwilę do kuchni. Zabrał kluczyki od samochodu z lodówki. Dał buziaka Patrycji i wyszedł.
- To pa kochanie, wrócę najwcześniej jak będę mógł – krzyczał jeszcze w progu.
- Pa – odpowiedziała
Jak tylko wyszedł posprzątała ze stołu po czym poszła do łazienki. Wyszła po kilku minutach. Poszła jeszcze na górę się ubrać i po chwili wróciła. Weszła do pokoju, usiadła na kanapie i włączyła telewizor.
„…dosłownie przed chwilą Rosja wystrzeliła pierwsze trzy rakiety dalekiego zasięgu…” – dochodził głos z telewizora. Patrycja pod głosiła go szybko.
„…Według wstępnych ustaleń Ministerstwa Obrony Narodowej dwie z nich lecą w stronę USA, trzecia niestety….tak proszę państwa i tu muszę powiedzieć niestety…trzecia została skierowana w nasz kraj. Gdzie dokładnie uderzy nie wiemy, przypuszczamy tylko, że cel osiągnie za jakieś piętnaście minut.”
- Boże wielki – złapała się za głowę – miej nasz w swojej opiece.

Patryk w tym czasie stał w korku na ulicy Piłsudskiego.
- Gdzie ci ludzie tak jadą rano, ja nie rozumiem.
Nagle jakiś przechodzeń dopadł do jego auta i zaczął walić w szybę. Odsunął ją.
- Panie co pan?
- Niech pan mnie wpuści błagam – na twarzy mężczyzny było widać niewyobrażalny strach.
- Niech pan wsiada z tyłu
Wsiadł a Patryk zamknął drzwi. Odwrócił się.
- Co się stało? Ktoś pana goni?
Mężczyzna popatrzył na niego dziwną miną.
- To pan nic nie wie?
- A…, że niby koniec świata? Też pan w to wierzy?
W tym momencie mężczyzna pokazał mu palcem na przednią szybę samochodu. Patryk powoli odwrócił głowę. Spojrzał przed siebie. W ich stronę z ogromną prędkością leciał pocisk. Patryk zdążył tylko powiedzieć…
- O cholera…
Nastąpiła potężna eksplozja. Rozbłysk światła i niewyobrażalny huk był jedyną rzeczą jaką zobaczyli i usłyszeli. W jednej chwili miasto przestało istnieć, a z nim tysiące ludzkich istnień.

Kilkadziesiąt kilometrów dalej;
- Babciu co to było? – zapytał chłopiec
- Chodź szybko do domu!
A gdy wchodził w radiu jakiś facet przeraźliwym głosem starał się mówić;
„…pierwsze rakiety dosięgły celu. Trzy miasta zniszczone. Ameryka przygotowuje się do kontrataku…”
Kobieta przytuliła chłopca. Spojrzała na wiszący na ścianie krzyż.
- Zaczęło się.
- Co takiego babciu?
- Zaczął się…Dzień końca świata.
Jeszcze raz przytuliła go do siebie i pocałowała.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
izucha ropucha
Znawca kina



Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: toronto
Płeć: Księżniczka Mononoke

PostWysłany: Pon 16:09, 08 Gru 2008    Temat postu:
... wiesz Piotrek zgadzam sie z Tobą... tak sobie myśle nad geneza moich wierszy... w sumie pisalam je zawsze wtedy jak czylam sie potwornie samotna, albo przybita. nie zastanawialam sie nad tym czy maja sens, zawsze zalezalo mi zeby sie rymowaly bo uwazalam ze tak latwiej jest go czytac. poza tym Stachura tez raczej rymowal,a ja chcial byc jak Stachura. Pozniej urzekła mnie tez Pawlikowska Jasnorzewsa, ale moim guru zawsze bedzie Edek (cóż za "dziwny zbieg okoliczności prawda Mazurek?). w sumie teraz tak mysle , ze kumpela moja po rozstaniu z chlopakiem mowila ze splodzila 7 "gniotów". chyba to dobre okreslenie na tworczosc do szuflady.... tak jakos mi sie wydaje. a co do opowiadań to u mnie w klasie w srod dziewczyn panowala moda na pisanie opowiadan. przestal szybko pisac, bo moje kumpele wydawalo mi sie bija mnie na glowe szcsgolnie tym, ze mialy punkt kulminacyjny, ja do dzis nie potrafię "dojsc" heheh

[link widoczny dla zalogowanych] tu jest adres do bloga na ktorym umieszcilam 1,5 opowiadania. pisalam je jak bylam w liceum. potem mi sie odechcialo. ja nawet piszac pamietnik jestem chaotyczna apisanie opowiadan czy wierszy wymaga pewnego skupienia hehhe


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mazurek
Reżyser



Dołączył: 29 Lis 2008
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Silent Hill
Płeć: Golden Boy

PostWysłany: Pon 18:53, 08 Gru 2008    Temat postu:
Dobra, panie, panowie Respect, bo szefo czytał i będzie teraz mówił.

Przeczytałem gruntownie obydwa wiersze i opo Piotro. Stwierdzić muszę, że Ty i Iza, to się chyba w tych wierszach ścigacie. Jak ostatnio chwaliłem Izę za całokształt, to dziś muszę ją zryć jak ostatni kret a Piotro dostanie Oskara, Nobla, Złotą Palmę, Papierową zbroję w rolce, czy co tam sobie zażyczy.

Ale po kolei. Izo słonce ty moje, gdzieś już kiedyś pisałem, że rymy wstawiane na siłę, tylko po to by się rymowało zamiast pomóc psują całą sprawę. Twoje wyglądają jakbyś na siłę chciała je zrymować. Biały wiersz nie traci nic na pięknie, a powiem więcej. Nawet zyskuje. Rymy ograniczają. Ni pozwalają użyć tylu pięknych słów, które lepiej oddadzą to, co czuje się w momencie pisania.
Twój wiersz jest bardzo krótki. Czasami to wystarczy. Ale w tym przypadku nie, bo poruszyłaś w nim wiele wątków, których nie dokończyłaś. Wiersz jest o wszystkim ale nie ma punktu kulminacyjnego. Czegoś, co zebrałoby wszystkie te stwierdzenia do kupy i pokazało, co tak naprawdę miałaś na myśli.

Piotro. Resoect. Dawno nie czytałem czegoś tak dobrego. Zrobiłeś coś jakby na moje życzenie wiesz? Z mojej perspektywy wyglądało to tak, jakbyś wysłuchał całej mojej krytyki i powiedział sobie, "goń się leszczu! Żaden zdezelowany metalowiec nie będzie mi mówił, że nie potrafię pisać! Chce mieć dobry wiersz!? Cholera, to go dostanie!" Zacytowałem wtedy jeden z tekstów Piotrka Roguckiego i znów wygląda to tak, jakbyś bez trudu napisał coś w jego stylu mówiąc sobie "on może a ja nie?"
Piotra Roguckiego uwielbiam za to, że kiedy słucham jego piosenek, czuje się jakby pisał je o mnie i tylko dla mnie. A szanuje go za to, że jego tekstów nie da się zrozumieć. Dopóki nie przeżyje się tego samego, co On przeżył i opowiedział w swoim tekście. Twój wiersz był dla mnie takim Roguckim tekstem wiesz?
Opowiada o człowieku, który ma własny świat. Który czuje się sam w tej szarej samotnej rzeczywistości i ma cholernie dość tego uczucia. To wiersz o człowieku, który względem ucieczki tworzy sobie w myślach swój wymarzony świat i do niego ucieka kiedy tylko może. Bo tam jest lepiej. Ale na końcu uświadamia sobie, że ten jego świat wcale nie jest taki doskonały, bo pomimo, iż jest piękny, iż jest tylko jego, to i tak nie ma w nim nikogo prócz jego cienia za plecami. I życie w nim staje się coraz trudniejsze.
Nie ważne, czy naprawdę top chciałeś w nim przekazać, ja właśnie to w nim widzę, bo sam mam taki swój świat.

Opka Izy niedługo przeczytam i skomentuję.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mazurek
Reżyser



Dołączył: 29 Lis 2008
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Silent Hill
Płeć: Golden Boy

PostWysłany: Pon 18:57, 08 Gru 2008    Temat postu:
A teraz ja wrzucę jakiś swój wierszyk. Od razu mówię, że nie jestem w tym dobry, więc szału nie będzie.

O aniołach.

Anioły zdarzają się tylko we śnie
Przychodzą i otulają swoimi skrzydłami
Odganiają złe myśli
Chronią przed bólem
Miałem kiedyś anioła
Z szarymi skrzydłami
Które zwykł zostawiać na starym wieszaku kiedy schodził na ziemię
O szarych oczach w których zawsze śmiały się łzy
O wąskich ustach co wymówiły tyle kojących słów
Nazywała siebie upadłym
Choć ja wiem że to nie prawda
Jak to jest mieć anioła?
To tak jakby umrzeć i narodzić się na nowo
I chcieć tak umierać co noc
To tak jakby dać i dostać za razem
I więcej zyskać nie tracąc nic
To tak jakby pytać Boga o drogę
I dostać odpowiedz
To tak jakby nie mieć powodu
I nadal chcieć żyć
Miałem kiedyś anioła
Lecz żałuję tego strasznie
Otworzyłem mokre powieki i zrozumiałem że
Anioły zdarzają się tylko we śnie
Oraz że wszyscy jesteśmy aniołami
Mieszkającymi w cudzych snach


A zapomniałem skomentować opowiadania Piotro, co niniejszym czynię.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mazurek
Reżyser



Dołączył: 29 Lis 2008
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Silent Hill
Płeć: Golden Boy

PostWysłany: Pon 19:18, 08 Gru 2008    Temat postu:
Piotro strzeż się. Opka nie idą Ci tak dobrze jak wiersze xD Powiem teraz do rymu. Po pierwsze (jak w marcu po zimie, tak w tym zdaniu po rymie xD) Naliczyłem wiele błędów logicznych, wiele także w składni zdania, oraz masz problemy z dialogami, które wypadają dość średnio. Cierpisz na tę samą dolegliwość, co ja. Starasz się za bardzo obrazowo opisać różne rzeczy. Wstała, ubrała kapcie, postała 3 minuty w łazience itp. Pozwól się czytelnikowi trochę po domyślać. Nie wpychaj na siłę czynności, które nic nie wnoszą do fabuły.
Ponadto, mieszasz narracje z językiem scenariuszowy, wiesz? A to raczej nie jest poprawne. Kiedy piszesz np Maryla weszła do kuchni, rozejrzała się dokoła w poszukiwaniu płynu d szyb. Choć nigdy nie lubiła myć okiem, to święta w pewien sposób wymuszały tego typu zajęcia. Włączyła radio (dotąd jest spoko)
Spiker: Na dziś zapowiadają deszcz i wyprzedaż jaboli w Carrefour'rze (ale teraz już nie). To się tragicznie czyta. Jakby ci się nie chciało tego rozwinąć.
A nie można np tak: W głośnikach dogorywała właśnie jakaś cicha gitara, kiedy bezczelnie przerwał ją nosowy, wysoki głos spikera. I od nowej linijki dialog.

Praktyka czyni mistrza. Ćwicz, a będziesz dobry.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
izucha ropucha
Znawca kina



Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: toronto
Płeć: Księżniczka Mononoke

PostWysłany: Pon 21:47, 08 Gru 2008    Temat postu:
drogi piotrze jak juz wczesniej wspomnialm mam problem z dochodzeniem (Razz) poza tym <tez jak rowniez wczesniej wpsomnialam) wiersze sa gniotami i zdje sobie sparwe z ich niedosokonalosci, w sumie zadne mi sie nie podbaja bo znam je w sumie na pamiec i widze wszytskie niedoskonalosci. wiem tez ze ie jestem konsekwentna w wierszach.... ech nevermnd.... dlatego juz wierszy nie pisze... hehe bo obciach Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.kaf.fora.pl Strona Główna -> Papier toaletowy, czyli o tym jak można się rozwijać. Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 1 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group Boyz theme by Zarron Media 2003



Regulamin