Forum www.kaf.fora.pl Strona Główna
  FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 
Gdybym miał długopis, czyli twurczość forumowiczów.
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.kaf.fora.pl Strona Główna -> Papier toaletowy, czyli o tym jak można się rozwijać.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mazurek
Reżyser



Dołączył: 29 Lis 2008
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Silent Hill
Płeć: Golden Boy

PostWysłany: Pon 22:15, 08 Gru 2008    Temat postu:
Obciach to jest coś lubić i tego nie rozwijać, bo ludzie powiedzą, że obciach.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
izucha ropucha
Znawca kina



Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: toronto
Płeć: Księżniczka Mononoke

PostWysłany: Wto 9:54, 09 Gru 2008    Temat postu:
kochany pamietaj ze ja nie nie przejmuje sie opinia innych. obciach to obciach. to moje gnioty, wypociny i moge je nazywac jak mi sie tylko podoba:P wiec nazywam je obciachem. a Ty mysl co chcesz Smile Razz... pamietaj o jednym... wszytsko jest wzgledne

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
black_angel
Znawca kina



Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poland Center
Płeć: Golden Boy

PostWysłany: Sob 13:42, 13 Gru 2008    Temat postu:
Nie wiem czy w dobrym miejscu ale chciałbym coś umieścić właśnie tutaj. Oprócz naszego filmu który jest niewątpliwie priorytetem zaczęliśmy również pisać. Za sprawą kolegi Mazurka mamy nasze forum na którym możemy dzielić się naszymi poglądami, opiniami i twórczością. Dzięki temu odkryłem również nową swoja pasję oprócz filmu. Pisanie właśnie. Akurat tak się składa że obie te rzeczy można łączyć ze sobą.
Co do samego pisania to jednak chciałbym coś powiedzieć. Oglądałem ostatnio film Factocum, nie wiem czy ktoś widział. Opowiada o pewnym pisarzu. A właściwie o człowieku który chciał zostać pisarzem. W tym filmie znalazłem fajna myśl, którą stała się moim mottem w mojej twórczości i chciałbym ją tu zacytować. Może Was też zainspiruje.

"Na drodze życia wpadamy w przeróżne pułapki. Pisarstwo to także pułapka. Niektórzy piszą w sposób, który dawniej podobał się czytelnikom. Słyszą aplaus i wierzą mu. A tekst może ocenić tylko jeden sędzia, jest nim sam pisarz. Jeśli ulegnie krytykom, redaktorom, wydawcą, czytelnikom - będzie skończony. Jeśli da się ponieść sławie i szczęściu - niech płynie w dół rzeki razem z innymi gównami. "


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
izucha ropucha
Znawca kina



Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: toronto
Płeć: Księżniczka Mononoke

PostWysłany: Sob 14:31, 13 Gru 2008    Temat postu:
.... zgadzam sie z nimi jak najbardziej. moj ulubiny poeat nie poradzil sobie z naciskiem, nie chcial pisac po presja, nie przeżyl.... dlatego wole zachowac reszte wierrszy dla siebie Smile bo i tak w wiekszosci nie dopatrzycie sie tego co chcialm przekazac. jak zakoncze swj lic. to bedzie ok 17 grudnia zaczne tez czytac Wasze opowiadania i zaczne bawic sie razem z Wami Smile tylko ja pisze na poziomie podstawowki/ gimnazujm, bo na tym etapie zakonczylam swoja przygode z pisaniem opowiadan. Buzka:)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
black_angel
Znawca kina



Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poland Center
Płeć: Golden Boy

PostWysłany: Sob 15:57, 13 Gru 2008    Temat postu:
kolejny mój wiersz, taki o se...



W wieku rozkwitu, pełen młodości
Pragnąłem życia i wielkiej miłości
Gdy jedno zdobyłem to drugie niszczyłem
Próbowałem żyć, lecz nie potrafiłem.

Ja nie potrafię żyć bez miłości,
W pełni rozkwitu, w czasie młodości
Bo choć miłości – rzeczy bajeczne
Piękne są wtedy kiedy są wieczne

Lecz to nie prawda wiecznego nic nie ma
Nie ma więc miłości której mi potrzeba


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mazurek
Reżyser



Dołączył: 29 Lis 2008
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Silent Hill
Płeć: Golden Boy

PostWysłany: Sob 16:56, 13 Gru 2008    Temat postu:
Jeśli będzie trzeba zrobię specjalny temat, w którym udzielę kilku porad dotyczących rozwoju pisarskiego talentu. Wiedzy nie czerpałem tylko na odstawie własnych doświadczeń, ale przeczytałem to i owo.

Co do cytatów o pisarzach, to też mam swój ulubiony, z którym się utożsamiam.
"Zawsze chciałem być pisarzem. Chciałem, żeby ci zwykli, szarzy ludzie mogli cytować moje mądre słowa. I wtedy zrozumiałem, że sam jestem jednym z tych szarych ludzi. A każda mądra rzecz jaką powiem to cytat..."


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
black_angel
Znawca kina



Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poland Center
Płeć: Golden Boy

PostWysłany: Sob 18:49, 13 Gru 2008    Temat postu:
Fajne motto. Bo jakby tak się zastanowić to wszystkie mądre słowa zostały już wypowiedziane, tylko trzeba by je odświeżyć.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
black_angel
Znawca kina



Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poland Center
Płeć: Golden Boy

PostWysłany: Nie 17:09, 14 Gru 2008    Temat postu:
Wczoraj doznałem dziwnego uczucia. Opisałem to w wierszu.



Osamotnieni


Odwiedziły mnie dziś w nocy,
Nie widziałem ich,
bo zobaczyć się nie da.
Ale czułem ich obecność.
Poczułem lekki chłód
A to był ich oddech.

Duchy są tu gdzieś,
Krążą uwiezione między światami,
Szukają pomocy
Ale na nią już jest z późno.



Swoją drogą, to mój pierwszy wiersz nie rymowany.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aleksandra Lejman
Amator filmu



Dołączył: 03 Mar 2009
Posty: 91
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Koneck/ włocławek
Płeć: Księżniczka Mononoke

PostWysłany: Śro 15:15, 11 Mar 2009    Temat postu:
Piotrek.... czytałam juz kilka twoich prac.... i musze przyznać.... że każda z nich ma coś w sobie.... masz wyobrażnie i umiesz to wykorzystać...


PS. jestem w trakcie czytania tego co mi zostawiłes w sobote...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mazurek
Reżyser



Dołączył: 29 Lis 2008
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Silent Hill
Płeć: Golden Boy

PostWysłany: Śro 16:28, 11 Mar 2009    Temat postu:
I tu rodzi się konflikt, bo nas Piotrków jest w tej ekipie dwóch (naturalnie liczba psycholi w składzie musi się zgadzać^^) Skoro Piotro został Piotrkiem, to ja poproszę być Mazurkiem^^ Dziękuje buziaczki dla wszystkich^^

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aleksandra Lejman
Amator filmu



Dołączył: 03 Mar 2009
Posty: 91
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Koneck/ włocławek
Płeć: Księżniczka Mononoke

PostWysłany: Czw 0:44, 12 Mar 2009    Temat postu:
oki Wink napewno jakoś sie dogadamy .... buzka

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aleksandra Lejman
Amator filmu



Dołączył: 03 Mar 2009
Posty: 91
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Koneck/ włocławek
Płeć: Księżniczka Mononoke

PostWysłany: Nie 23:01, 15 Mar 2009    Temat postu:
ok.... to może ja napisze coś.... licze na wasza krytykę.... napisałam ten wiersz w zeszłym roku dla mojego przyjaciela....



Możesz płakać przy wszystkich,
ale tylko ja Cię usłyszę!
Możesz tulić się do wszystkich,
ale tylko ja Cię przytulę!
możesz mówić do wszystkich,
ale tylko ja Cię zrozumie!
Możesz pokazywać swój ból wszystkim,
ale tylko ja go ukoję!
Możesz błagać o pomoc wszystkich,
ale tylko ja Ci pomogę!
Możesz wyciągać rękę do wszystkich,
ale tylko ja ją złapię!
Możesz robić wszystko,
a ja????
ZAWSZE BĘDĘ BLISKO!!!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mazurek
Reżyser



Dołączył: 29 Lis 2008
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Silent Hill
Płeć: Golden Boy

PostWysłany: Pon 0:34, 16 Mar 2009    Temat postu:
Cóż wiersz nie brzmiał jak dla przyjaciela, ale jak dla kogoś... Ważniejszego. Zbroiłaś nastrój tym pisaniem co możesz zrobić, a czego nie mogą inni ale brakowało mi tu czegoś. Czegoś więcej jak takiego pisanie co potrafisz. Czegoś głębszego. I zakończenia. Zakończenie w stylu zawsze będę moim zdaniem jest banalne. Jeśli to wiersz niech będzie głęboki. A i jeszcze jedno. Nie "zrozumie" Olu a "zrozumiem".

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mazurek dnia Pon 0:36, 16 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mazurek
Reżyser



Dołączył: 29 Lis 2008
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Silent Hill
Płeć: Golden Boy

PostWysłany: Pon 0:39, 16 Mar 2009    Temat postu:
Dla tych, którzy jeszcze nie czytali, czyli dla wszystkich oprócz Izy. Bajka o kocie.

I
„Niebo już skończone”.


Wszystko zaczęło się, kiedy Anka oddała mnie w ręce tego chudego, siwego mężczyzny w okularach. Byłam przerażona do tego stopnia, że nawet nie pamiętam którędy mnie niósł. Kilka pomieszczeń, jakieś dźwięki, słowa, piski. Jedyne co utkwiło mi w pamięci i zerwana w środku nocy, bez najmniejszego wahania potrafię je opisać, to ten rząd klatek.
Znajduje się na dość pokaźnym placu ubitego żwiru. Boksy z metalowej siatki odgradzają legowiska tutejszych mieszkańcowi. Po prawej stronie znajdują się psy. Ich klatki są większe. Składają się z zadaszonych boksów, w których zawsze było ciepło. Miały tam miski z jedzeniem i wodą. Do tego mogły wyjść na zewnątrz, na odgrodzony siatką plac. Skąd wiem, że tak to wygląda? Bo po drugiej stronie, w dokładnie takich samych klatkach mieszkamy my. Koty.
Kiedy klatka otworzyła się, zgrzyt zardzewiałego metalu kazał otworzyć mi oczy. Kiedy ten śmierdzący, siwy humanoid odstawiał mnie na ziemie, pierwszym co zobaczyłam, była Spinka. Dość chuda, biała kocica w czarne łaty. Patrzyła na mnie jak na jakiegoś dziwoląga tymi swoimi czarnymi ślepiami. Pamięta dokładnie jej pyszczek. Mówił wtedy:
-Ludzie muszą być naprawdę specyficzni, żeby coś takiego w domu trzymać?
Oczywiście nieco przesadzam, ale minę miała nietęgą.
Klatka zamknęła się za mną. Odskoczyłam w róg wbijając w spinkę zabójcze spojrzenie. Nieświadoma tego, co znajduje się do koła myślałam tylko:
-Nie zbliżaj się, bo zrobię z ciebie to samo, co zawsze robiłam z tą galaretą z saszetki! –A przynajmniej tak starałam się wyglądać. Spinka przekręciła głowę, rozejrzała się dokoła i chyba właśnie wtedy, widząc że dokoła nikogo nie ma, zrozumiała na kogo tak reaguje.
Na początku wydawała się zszokowana i nie za bardzo wiedziała co powiedzieć. Wręcz cofnęła się krok. Szczerze mówiąc ulżyło mi. Czekałam na jej następny ruch, stawiając na baczność futro na grzbiecie.
-Uspokój się. Odezwała się wreszcie. –Nie mam zamiaru cię zjeść.
To mnie zdziwiła szczerze mówiąc.
-Nie? –Upewniałam się. Do tej pory mieszkałam w bloku. Rzadko wychodziłam na dwór. A jak już, to i tak wszystko było szczelnie zagrodzone, a na moim podwórku innych kotów nie było. Toteż zmuszało mnie do zachowania ostrożności. Chociaż ja kotów nie jadam, to kto wie, co jadają dzikie i prymitywne rasy osobników zamieszkujących pobliskie dachy.
-Nie. Wolę suchą karmę. Możesz się już uspokoić.
Może się to wydać nieco dziwne, ale jakimś cudem jej uwierzyłam. Sierść ułożyła mi się na grzbiecie tak, jak zazwyczaj leży, kiedy nie czochra mnie Monika. Tęsknie za nią…
-Gdzie ja jestem? –Zapytałam rozglądając się po tym przedziwnym miejscu. Dopiero teraz zauważyłam, że nasza klatka jest ostatnia w rzędzie. Zza siatki widać było ulicę, po której jeździły te blaszane pudla. Ludzie nazywali je samochodami. Wsiadali w nie jak nie chciało im się gdzieś iść. Jechałam kiedyś czymś takim. To niesamowite uczucie, kiedy biegniesz tak szybko i wcale się nie męczysz. Z boksów naprzeciwko powychodziły psy. Zaczęły się przyglądać. Nigdy nie lubiłam jak ktoś się na mnie gapi.
-Hej panienko. –Usłyszałam wołanie z klatki obok. –Jak cię zwą?
Odwróciłam głowę i dostrzegłam stojącego w progu boksu, prześlicznego osobnika. To chyba był kot, ale jaki dziwny. Pyszczek miał plaski, a uszy długie i spiczaste. Bardziej niż kota, przypominali raczej to ogromne, masywne, afrykańskie zwierze o którym Anka tak chętnie oglądała programy naukowe. Zawsze wchodziłam jej wtedy na kolana i też patrzyłam w te przedziwną, szklano-plastikową skrzynkę.
-O. Widzę, że nasza księżniczka też postanowiła pooglądać telewizje. –Uśmiechała się wtedy do mnie. –Popatrz. To tygrysy. Twoi kuzyni. Są przepiękne prawda?
Może i były przepiękne ale z tego, co pokazywali w telewizji, to raczej nie chciałabym z żadnym z nich zamienić nawet pół słowa.
Tak ten osobnik z pewnością przypominał tygrysa. Choć był wzrostu normalnego kota (no może miał nieco dłuższy grzbiet) i szarą sierść, to podobieństwo było uderzające. Olśnił mnie tak, że przez chwilę nie mogłam wydusić z siebie nawet słowa. Obudził mnie dopiero głos Spinki.
-Właśnie. Jak ci na imię? Skoro mamy być współlokatorkami, to fajnie by było wiedzieć, jak mam do ciebie mówić.
Ta cala, nowa sytuacja i tyle zwierząt dokoła. Począwszy od gapiących się z naprzeciwka psów, a skończywszy na kotach zadających masę niewygodnych na tę chwilę pytań mało nie przyprawiła mnie o atak paniki. Na szczęście udało mi się opanować. Chyba chęć niestania się w ich oczach jeszcze większym dziwolągiem sprawiła, że zdrowy rozsądek wygrał.
-Mam na imię Edzia.
I zaczęło się to, czego się najbardziej obawiałam.
-Edzia! –Rozległo się szydercze echo zza klatki przystojnego pana. –Co to za imię? Znalazłaś je na śmietniku? –Chwila ciszy. Powędrowałam wzrokiem w kierunku źródła głosu i pierwsze, co zobaczyłam to zmrużone żółte oczy. –Futro zresztą też. –Należały do przedziwnej, rudej kotki. Miała tak puszyste futro, jakby właśnie wyszła z pralki. Widziałam kiedyś takiego dziwoląga. Wtedy uświadomiłam sobie, że istnieje coś takiego, jak rasy kotów. Sąsiadka Anki przyniosła kiedyś takiego futrzaka, żeby się pochwalić. Ta ruda choć podobna, to chociaż normalną głowę miała. Nie wyglądała, jakby głowa jej się wbiła w kark, bo drzwi do łazienki akurat były zamknięte, kiedy odezwał się zew kuwety. W zasadzie, to była dość ładna. Nawet pomimo tego futra, którego pozazdrościłaby jej nie jedna owca, miała dość zgrabny pyszczek, smukłe łapy. Nie polubiłam jej.
-Klotylda daj jej spokój. Jest tu nowa. –Ten cudowny koci książę stanął w mojej obronie.
„Klotylda…” Pomyślałam sobie. „A mojego imienia się czepia”
-Edzia to bardzo ładnie brzmi. –Uśmiechnął się do mnie i puścił oko. Ruda zarzuciła kitą, uniosła głowę i zniknęła w czeluściach swojego boksu. Gdzieś po cichu miałam nadzieję, że zbierze się na burzę i akurat tam uderzy zbłąkany piorun. Popatrzyłam na księcia. Swoją droga nie wiem, czemu tak mi się skojarzył. Uśmiechał się i nie spuszczał ze mnie wzroku. To był bardzo miły wzrok.
-Edek. –Odezwała się Spinka. –Za chwilę uwierzę, że jesteś w stanie się zaczerwienić. –Wyszczerzyła zęby i puknęła mnie kuperkiem. Potem popatrzyła na księcia i wyciągnęła się na piasku.
-Kleo nie rozpalaj się tak. W końcu ciebie i twoją nową zdobycz dzieli gruba siatka. –Zachichotała patrząc jak z kociego pyska znika uśmiech.
-Ty wiesz jak skutecznie popsuć kotu nastrój. –Popatrzył na mnie i puścił mi oko po raz kolejny. Odszedł i ułożył się wygodnie w rogu klatki, tak by letnie słońce ogrzewało go całego.
-A więc mamy nowego biedaka w naszej wiosce straceńców. –Odezwał się gruby, nieco charczący głos. Zdziwił mnie niesamowicie, bo nie słyszałam jeszcze takiego głosu u kota. I faktycznie do kota nie należał. Jego właściciela odnalazłam dopiero idąc za wzrokiem Spinki. Był nim gruby, biały buldog. Jego pysk mówił wyraźnie, że żaden kot nie powinien się do niego zbliżać choćby na odległość skoku. Przełknęłam ślinę. Zaczęłam doceniać piękno tej metalowej klatki.
-Jaka przerażona. –Uśmiechnął się płaskonosy. –Nie martw się. Dziś będziesz się bać. Jutro zaczniesz poznawać twoich towarzyszy niedoli, a po jutrze to miejsce stanie się dla ciebie powszednią miską karmy.
Z boksu wynurzył się nie wielki pies przypominający nieco wilka. Miał niebieskie jak niebo oczy i umięśnione ciało. Siadł kolo buldoga i popatrzyli na mnie. Potem posłał spojrzenie swojemu lokatorowi.
-Znowu zaczynasz Al. Nie musisz nic nikomu tłumaczyć stary głupku.
-Tak tak wiem. Każdy sam sobie do tego dojdzie. Powtarzasz mi to ilekroć zaczynam uświadamiać nowych.
Haski westchnął głęboko. Pokiwał głową i pokazał łapą na wejście do boksu.
-Nie dojadłeś karmy.
-Racja. –Stary buldog ciężko dźwignął swoje obolałe ciało. Dotarło do mnie, że ten schorowany staruszek nie byłby w stanie skrzywdzić nawet chomika. Wolnym krokiem skierował się tam, gdzie zwykle stała jego miska. A kiedy zginął wewnątrz ich budy, niebieskooki posłał mi łagodne spojrzenie.
-Nie przejmuj się Alem. Siedzi tu już bardzo długo i stał się przez to zgorzkniały.
Niepewnie pokiwałam głową. To miejsce było najdziwniejszym, jakie widziałam w życiu. A byłam w wielu naprawdę przedziwnych. W centrach handlowych, w których tłumy ludzi łażą bez celu w tą i powrotem szukając nie wiadomo czego. Monika często mnie do takich zabierała. Potrafiła łazić po jakichś sklepach z ciuchami, całymi godzinami przymierzając jakieś szmaciane narzuty. Ludzie są o tyle dziwni, że nie mają futra i muszą się chronić przed zimnem i wzrokiem innych za pomocą kolorowych i łatwo prujących się szmatek. W tych całych hipermarketach było ich mnóstwo. Ale rzadko jakieś brała.
Bywałam u weterynarz. To jest dopiero dziwne miejsce. Tam jest człowiek w białej szmacie. Mniej więcej takiej, jaką Anka trzymała w kuchni na wypadek, kiedy biegając po szafkach rozlewałam napoje. To prawdziwy potwór. Bezczelnie potrafił paluchami rozdziawić mi pyszczek, wepchnąć do środka jakieś metalowe coś, albo nawet wbić w łapkę cienką igłę przez którą leciała gęsta woda. Koszmar.
Ale w tak dziwnym miejscu jak to jeszcze nie byłam. Tyle tu psów i kotów… Od najmniejszego kocięcia matka ostrzegała mnie, że nie wolno się zbliżać do psów. Są bardzo silne i mogą rozerwać nawet na strzępy. Pamiętam, jak kiedyś szłyśmy z Anką do weterynarza przechodziliśmy koło klatki z takim bernardynem. Jak mnie zobaczył, to mało jej z ziemi nie wyrwał. A te tutaj? Wyglądają na zupełnie nie groźne. Nie rzucają się na klatki, nie obrażają, nie obrzucają wyzwiskami.
Niepewnie podeszłam do Spinki.
-Jak masz na imię? –Zapytałam. Leniwie podniosła głowę i spojrzała na mnie z uśmiechem.
-No, bo już myślałam, że będziesz do mnie mówić po prostu „Te kotka!”
Zawstydziłam się. Faktycznie powinnam spytać od razu.
-Jestem Spinka. –Usiadła, jakby przeczuwała, że mam masę pytań, a ona jest jedyną osobą, która może mi udzielić odpowiedzi. I miała rację.
-Co to za miejsce? –Zaczęłam.
To schronisko dla zwierząt. Ludzie oddają tu swoje zwierzaki z rożnych powodów. Mieszkamy tu sobie po prostu. –Mówiła z taką obojętnością, jakby dla niej zamknięcie w klatce było czymś normalnym.
-Jak to zostawiają? Po co? I kiedy po nas przyjadą.
Spinka zasmuciła się. Nawet nie przeczuwałam tego, co chce mi powiedzieć
-Obawiam się że już nie wrócą.
-Jak to nie wrócą? –Przeraziłam się. Serce zabiło mi jak szalone. Przecież to nie możliwe. Ani Anka, ani Monika, ani nawet Rysiek nigdy by mnie nie porzucili. Oni przecież mnie kochali… Byli moją rodziną… Przez jakiś czas nie mogłam wydusić z siebie słowa. Ludzie pewnie w takich momentach płakali, ale my koty nie umieliśmy. Choć pewnie gdybym umiała, płakałabym teraz. Spinka doskonale to widziała i starała się mnie pocieszać.
-Nie przejmuj się. Często przychodzą tu ludzie z dziećmi zabierając któreś z nas i dając mu nowy dom. Na pewno ktoś zabierze też ciebie.
Nie chciałam o tym słyszeć. Nie chciałam o tym rozmawiać. Niemożliwym było dla mnie, żeby mnie porzucili. Chciałam wierzyć że wrócą. Ta myśl dodawała mi sił. Ogarnęłam się więc szybko i rozejrzałam dokoła.
-Czemu siedzimy w klatkach? –Zapytałam.
-Nie wiem. –Spinka pokiwała głową. –Facet, który cię tu przyniósł tak to sobie wymyślił, więc siedzimy.
Ciarki przeszły po moim ciele. „Jak to w klatce? Bez mleka codziennie rano, bez czystej kuwety i wody z kranu w łazience? Co to za jakiś koszmar?”
-Ale przecież to niesprawiedliwe! –Buntowałam się.
-Nic nie poradzisz panienko. Tak już jest. –Odezwał się głos opalającego się księcia. –Stary Al. ma rację. Zawsze miał.
-Dobrze a tamten? –Pokazałam na owczarka niemieckiego śpiącego gdzieś na samym początku placu. W cieniu białego budynku.
Pies był dobrze zbudowany i umięśniony. Miał krótkie futro, szpiczaste, długie uszy i smukły pysk. Z całą pewnością nie brakowało w nim ostrych zębów.
-To klawisz. –Odpowiedział mi piskliwy głos dochodzący z boksu rudej. Z całą pewnością nie należał do niej. Jego właścicielem był młodziutki, szary dachowiec w ciemne prążki. Okazało się, że Klotylda nie mieszka sama.
-Kto taki?
-Klawisz no. –Powtórzył szybko kociak.
-Ale przecież… -Zamyśliłam się. –Jak klawisz? Przecież to pies.
-Głupia, nierozgarnięta kotko! –Odezwała się w swój charakterystyczny sposób Klotylda wystawiając rudy łeb z nory. –Klawisz to nazwa, którą ludzie dają strażnikom pilnującym innych, żeby nie uciekli. Skąd ty się mogole urwałaś?
Spojrzałam przerażona na Spinkę.
-Znaczy, że jak ktoś będzie starał się uciec, to tamto wielkie bydle będzie go powstrzymywać?
Spinka pokiwała głową. Podeszła do mnie i pogłaskała mnie ogonem po głowie. Jakby wierzyła, że to mnie uspokoi. Nie uspokoiło, ale to był naprawdę miły gest.
-Nie martw się. Tu nie jest tak źle. Karmią nas. Poją. Tylko nudno trochę, ale zawsze Pisklak walnie coś głupiego, to z klatki spadnie i się kocisko może pośmiać.
Popatrzyła w kierunku młodego kota mieszkającego z rudą, który właśnie z pasją kopał dziurę na środku swojego podwórka. Położyłam się w rogu klatki. Jedyne czego teraz potrzebowałam to snu. I pewności, że po mnie wrócą.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aleksandra Lejman
Amator filmu



Dołączył: 03 Mar 2009
Posty: 91
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Koneck/ włocławek
Płeć: Księżniczka Mononoke

PostWysłany: Pon 13:53, 16 Mar 2009    Temat postu:
wiesz Mazurek.... mam nadzieję, że kiedyś bedę mogła zamieścic tutaj coś naprawde wielkiego.... na obecną chwilę nie mam za bardzo czasu na pisanie.... odnośnie mojego wiersza.... dziekuję za krytykę.... miło, że zwróciłeś uwagę na to, że to było napisane dla kogoś wyjątkowego..... ale czy prawdziwi przyjaciele nie są ważnymi osobami w naszym życiu???? Moim zdaniem, prawdziwy przyjaciel jest sto razy lepszy niż zauroczenie... przyjaciel jest zawsze w zasiegu ręki.... miłośc???? przychodzi i odchodzi... Smile tylko tyle mam na swoje usprawiedliwienie.... Smile Smile Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.kaf.fora.pl Strona Główna -> Papier toaletowy, czyli o tym jak można się rozwijać. Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 2 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group Boyz theme by Zarron Media 2003



Regulamin